Jak rozmawiać z rodzicami, aby chcieli słuchać?
Jak rozmawiać z rodzicami? To pytanie dręczy każde dziecko, które choć raz przeżyło niezrozumienie, kłótnię lub awanturę. Przez kilka ostatnich lat zrozumiałem, dlaczego nam — dzieciom, tak ciężko jest się porozumieć z rodzicami. I nie chodzi tu tylko o różnice pokoleniowe.
Pytanie o to, jak rozmawiać z rodzicami, męczyło mnie naprawdę długo, od wczesnych świadomych lat życia. Od chwili kiedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że jestem w większości kompletnie niezrozumiany.
Wiem, że pisałem w tym artykule o tym, że kontakt z innymi ludźmi mnie nie interesuje (w przekorny sposób oczywiście), ale komu jak komu, to na pewno dziecku z rodzicami kontakt jest co najmniej niezbędny.
Nie ma absolutnie niczego złego ani tym bardziej nic powszechniejszego niż problem niedogadywania się dzieci z rodzicami. I nie mam tu na myśli, tylko przekwitającej młodzieży, ale również osoby dorosłe. Małoletnich z małooczywistych względów pominę, bo nawet nie potrafią złożyć kilku sensownych zdań, albo nie mają nawet świadomości, że nie dogadują się z rodzicami. Przejdźmy więc do rzeczy.
Rodzice, to specjaliści od wszystkiego…
A przynajmniej tak im się wydaje. Wiedzą lepiej, znają się lepiej, a wszystko, co mają w głowie, dzieci muszą bezkrytycznie przyjmować i wykonywać. Taka rola dzieci oraz rodziców. No nie do końca, bo o tyle, o ile mogą się czuć specjalistami, albo ewidentnie nimi są w różnych dziedzinach życia, o tyle nigdy we wszystkim nie będą w stanie osiągnąć nawet zadowalających rezultatów.
Więc jak rozmawiać z rodzicami specjalistami?
Mama — np. księgowa z dwudziestoletnim stażem, to z dużą dozą prawdopodobieństwa specjalistka w zakresie księgowości. I po tego typu porady można się do niej udać. Z drugiej strony, ojciec, który od 25 lat prowadzi warsztat samochodowy, a kolejki chętnych klientów nie mają końca, to prawdopodobnie dobra osoba, aby mówić o samozatrudnieniu, biznesie lub podstawach przedsiębiorczości.
Jest w tym teraz nieco kontrowersji — bo uważam, że rodzice, którzy od 30 lat wychowują dzieci, niekoniecznie są autorytetami w wychowywaniu dzieci. Szczególnie że sporo z nas, a wie o tym pokolenie 80′-90′ to dzieci żyjące na skraju zmiany kulturowej, ekonomicznej, społecznej oraz ustrojowej. Nikt, nie powinien wychowywać teraz dzieci tak jak nasi rodzice, bo mija się to z celem, a dodatkowo może być dramatyczne w skutkach. Szczególnie że sporo z nas wyrosło na potłuczonych emocjonalnie. Nieradzących sobie z codziennością i zakompleksionych ludzi. Pełnych deficytów i zaopatrzonych w wiele sprzeczności.
Jest w tym pewna nieścisłość. Wiem, że rodzice, którzy wychowali kilkoro lub nawet jedno dziecko. A wyrosło ono na szczęśliwe, zrealizowane i pełnego pasji dorosłego człowieka, a dodatkowo spełnionego w każdym aspekcie. Oczywiście pod radą i sugestią rodziców, to dobry efekt. I tacy ludzie na pewno w kwestii rodzicielstwa mają sporo do powiedzenia. Ilu takich znasz? A jak znasz, to słuchaj ich, bo na pewno nie stracisz.
O czym rozmawiać z rodzicami?
Przede wszystkim o rzeczach, którymi są zainteresowani. A najbardziej o tym, co karmi ich rodzicielskie poczucie dumy i pychy. To straszne wiem, ale nie ma w tym nic dziwnego ani strasznego. Oni w większości nie słuchają, nie mają pojęcia, o czym mówisz. Nie chcą słuchać. I tak wiedzą lepiej. A Ty się nie znasz.
Dobrze jest udawać się do rodziców po radę, ale tylko wtedy, kiedy masz wyrobiony na daną sprawę swój punkt widzenia. Jeżeli nie masz, to istnieje spore ryzyko, że swoją matczyną i ojcowską miłością wepchną Ci do głowy swoje poglądy, a Ty uznasz je za swoje. Sporo ludzi, którzy wybrali studia, pracę lub kierunek życiowy w ten sposób, a nawet nie tylko pod wpływem rodziców teraz żałuje, albo żałować będzie. Może są teraz dyplomowanymi architektami albo zarządzającymi, albo zarządzają architekturą… na kasie w McDonaldzie. To jeden z koronnych przykładów na to, że większość rodziców nie zna nas tak naprawdę, choć wydawać by się mogło, że jest inaczej…
Walczę o każdego czytelnika, bo uważam, że każdy, kto tu trafia, szuka czegoś, co mu pomoże, a takie teksty staram się tworzyć. Moja praca i idee rozpowszechniają się tylko dzięki ludziom. Spędzę znów kilka godzin, udostępniając moje wpisy, a Ty możesz to zrobić, klikając w guzik poniżej. Proszę, zrób to, jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy.
[social_warfare]
A jak rozmawiać z rodzicami, kiedy nie ma o czym?
To też będzie straszne. I bolesne. Czasami tak po prostu jest. Więcej mamy do powiedzenia koledze z pracy niż rodzicom. Sam rzuć okiem, jak i ile poświęcasz czasu na rozmowę z rodzicami. Jak te rozmowy wyglądają? Czego dotyczą? I jak rozmawiasz o rzeczach ważnych, to świetnie. Jak o pierdołach… to też świetnie.
Sam mam mnóstwo takich sytuacji, że z wielką przykrością widzę, że dzieli nas przepaść. Nie mamy o czym rozmawiać. Dla moich rodziców pisanie bloga lub praca przez internet to mrzonki. Chęć robienia wielkich rzeczy to objaw choroby psychicznej. A marzenia o zwiedzaniu świata i poznawaniu kultur to herezje. Dlatego rozmawiamy o rzeczach codziennych, o prostych sprawach. Kwestie moralności i postępowania, to też ich spory atut. Są dla mnie kompasem moralnym i wyrocznią jak nie być chujem dla ludzi.
W tych sprawach zawsze są pierwszymi, których o tego rodzaju rady pytam. I nie widzę nic złego w tym, że są to rzeczy niewielkie. W końcu każdy z nas ma swoją „specjalizację”…
Parę słów podsumowania
Jeżeli chcesz się lepiej dogadywać i wiedzieć jak rozmawiać z rodzicami, to warto zacząć od kilku prostych rzeczy.
- Jeżeli rozmawiasz z rodzicami, to mów o rzeczach karmiących ich rodzicielskie ego. O rzeczach, które są dla nich ważne. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem masz szansę na to, że będą Cię słuchali.
- Jeżeli pytasz o rady, to pytaj tylko o rzeczy, które w Twoim mniemaniu są w gronie specjalizacji rodziców — co może powiedzieć mama pracująca 40 lat na etacie w jednej firmie, na jednym stanowisku o prowadzeniu firmy? Chyba niewiele. A dodatkowo zawsze miej zaplecze w postaci własnego zdania w danej kwestii — absolutnie zawsze. Unikniesz w ten sposób wpływowi lub sugestii, których byś nie chciał.
- I na koniec szczypta soli w oko… Rodzice, nieważne jak bardzo kochani, nie muszą wiedzieć wszystkiego i nie o wszystkim im trzeba mówić. Powiem wprost. 90% kłopotów z moimi rodzicami zakończyło się, kiedy przestałem mówić im o sprawach, które są poza ich pojmowaniem, albo wiem, że mają zbyt skrajnie różne poglądy. I tu możesz mnie złapać na nagięciu kręgosłupa moralnego. Pisałem w tym artykule o tym, że szczerość popłaca i trzeba mówić wszystko szczerze i otwarcie. Nie jestem idealny, a oni nie pytają, bo nie wiedzą… 😉
I to było na tyle. I aż tyle na dziś.