Kiedyś marzyło mi się, że będę miał okazję udzielić wywiadu. Że ktoś zainteresowany tym, co mam do powiedzenia zapyta o moją opinię i przekaże ją szerszej publiczności. No i się trafiło. Jak ślepej kurze oko, czy tam ziarno. Ale po co jej ziarno, jak nie ma oczu? Nie ważne.
Chcę Cię zaprosić na stronę Kultura Umysłu. Do miejsca, w którym wielu zdecydowanie mądrzejszych i bogatszych w wiedzę oraz doświadczenie osób przekazuje swój pogląd na rzeczywistość, rozwój i brnięcie przez życie.
Miałem i ja szansę znaleźć się w tym gronie. Poniżej wywiad w wersji nieedytowanej copy-paste. Zapraszam szczególnie z uwagi na to, że ogłoszony jest tam konkurs, a do wygrania są albumy muzyczne, o których przeczytacie poniżej. Dzięki.
Moim dzisiejszym gościem jest Bartosz Wróbel – bloger, poeta, filozof, który przedstawia siebie w następujący sposób:
Dzień dobry lub dobry wieczór — w zależności czy zaczynasz swój dzień, czy właśnie kończysz. Gdybym miał pokrótce się przedstawić, to powiedziałbym: grafoman, quasi-filozof, nadmiernie zainteresowany swoją osobą. Nie wyobrażam sobie, nie zostawić tej planety choćby odrobinę lepszym miejscem poprzez rzeczy, których się w ciągu swojego życia podejmuję.
Piszę w Internecie o emocjach, popełnianych błędach i chłodnej obserwacji codzienności życia. Dużo rozmawiam z ludźmi, poszerzam swoje nazbyt wąskie horyzonty, a zawodowo pracuję w grafice i druku wielkoformatowym wśród dobrych ludzi, w tak samo dobrym miejscu.
Jak się zaczęła Twoja droga samorozwoju?
Chyba nie zaskoczę w tym miejscu nikogo, bo to, co mnie spotkało, to już „klisza”. Mnóstwo problemów prywatnych, które postanowiły uderzyć na raz. Daleko od domu rodzinnego, bo na emigracji. Rozpad poważnego, kilkuletniego związku, kilkudziesięciotysięczne długi, powrót do domu rodzinnego, zamknięcie własnej firmy… To te największe, które wydarzyły się na przestrzeni kilku miesięcy.
Kiedy już wróciłem do Polski, zacząłem zadawać sobie następujące pytania: A co jeżeli do tej pory byłem w błędzie? Co, jeżeli te wszystkie prawdy, którymi dotychczas się posługiwałem są niewłaściwe? Czy to jest właśnie życie, które chciałbym wieść?
Po tym, kiedy uznałem, że to najwyraźniej wszystko moja odpowiedzialność, a dodatkowo parafrazując słowa nieznanego autora:
zajmuję się życiem krótko, mogę się mylić, myliłem się już wcześniej… stwierdziłem, że warto się przyjrzeć wszystkim moim zachowaniom, decyzjom i wyborom.
Dlaczego robię tak, a nie inaczej? Dlaczego podejmuję takie, a nie inne decyzje? Skąd to wszystko się u mnie wzięło? Odpowiedzi na te pytania zacząłem przelewać na bloga.
Jedni, w tym ja, znają Cię jako Bartosza Ślipko, natomiast innym znany jesteś już jako „Bartosz Wróbel” – skąd ta zmiana nazwiska?
Wychowałem się bez biologicznego ojca, którego nazwisko nosiłem. Przez wiele lat kompletnie o tym nie myślałem, aż podczas wspomnianego „remanentu życiowego” okazało się, że noszę nazwisko rodziny, której częścią nie jestem i nigdy nie byłem. Wychowała mnie mama razem z dziadkami i to oni byli mi najbliżsi — wróciłem więc do nazwiska rodowego mojej mamy, a co za tym idzie, do nazwiska moich dziadków, którzy tą rodziną faktycznie dla mnie byli. Nie ma tu niczego więcej, poza zamknięciem pewnych więzi i zmianą okładki książki, której bohaterem nigdy nie byłem.
Piszesz bloga o wdzięcznej nazwie „cojestznami” i właśnie… co z Nami?
Co jest z nami?
No właśnie jest to pytanie, które pewnie nigdy nie znajdzie swojej odpowiedzi. Mam sporo wątpliwości co do tego kim jesteśmy i dlaczego zachowujemy się w taki, a nie inny sposób. Psychologia, wraz z innymi naukami, już dawno odpowiedziała na sporą ilość z tych ważnych egzystencjalnych pytań, nie mniej jednak okazuje się, że mimo że na wiele z nich znamy już odpowiedzi, to w kółko działamy na przekór…
W moim życiu jest stanowczo więcej znaków zapytania, aniżeli kropek lub wykrzykników, dlatego — nie wiem co jest z nami. Chciałbym, żeby to były moje słowa, ale mogę tego jedynie chcieć, wtóruję więc:
Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót: śpieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze, by odzyskać zdrowie.
Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości, ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
Mam wrażenie, że nie jesteśmy przygotowani na czasy, w których żyjemy. Ani edukacja, ani rodzicielstwo, a tym bardziej najbliższe środowiska nie pozwoliły nam w dużej mierze przygotować się na codzienność, którą — chcemy czy nie chcemy — musimy akceptować i w niej egzystować
O czym piszesz na blogu i komu dedykujesz zamieszczane tam treści?
Cojestznami.pl to moje intymne spojrzenie na rzeczywistość, na moje błędy, które, podobnie jak inni, często popełniam takie same. To miejsce i treści, które jakiś czas temu, kiedy szukałem odpowiedzi na pytanie kim jestem, sam chciałbym znaleźć.
Poruszam tam w większości tematy, które dotyczą ogółu społeczeństwa, czyli praktycznie każdego z nas, ale zawsze ubieram je w swoje doświadczenia, a co za tym idzie – wyciągam moje subiektywne wnioski. To nie poradnik pseudorozwojowy, brak mi kompetencji i umiejętności, żeby mówić ludziom, jak mają żyć. I tym samym uważam, że nikt nie powinien tego robić. Bardzo łatwo jest szafować wyrokami i radami, wyciągać je jak z kapelusza, jednocześnie nie biorąc odpowiedzialności za te działania. Zbyt wiele osób to robi, ja nie zaliczam się do nich. Wolę zadawać pytania, prowokować do myślenia, niż być wszechwiedzącą, a tym samym bałamucącą, wyrocznią.
Blog jest dla wszystkich, którzy wstając rano mają w głowie myśl „o matko, znowu to samo” i dla tych, którzy kładąc się wieczorem spać, na nagle zadane pytanie: Czy gdybyś dzisiaj umarł, to byłbyś zadowolony ze swojego dnia i całego życia? nie potrafią odpowiedzieć twierdząco.
Piszę dla tych wszystkich, którym brakuje w życiu „tego czegoś”. Tego, co każdy nazwie pewnie inaczej, ale chyba najlepiej ten stan można opisać jednym słowem „spełnienie”.
Dlaczego jesteś ciekawy świata?
Od najmłodszych lat jesteśmy ciekawi świata. Uczymy się, popełniamy błędy, próbujemy różnych rzeczy. Kiedy dorastamy, idziemy do pracy, to jakimś dziwnym sposobem zapominamy o tym, a przecież to, że jesteśmy w tym miejscu zawdzięczamy tylko i wyłącznie tej ciekawości.
Życzę sobie i innym, żeby nigdy nie zapominali o tym swoim „maluchu” ze środka. Tej małej osóbce, która chce poznawać, uczyć się, popełniać błędy, czasem się sparzyć czy przewrócić. Zostaniemy z tym naszym wewnętrznym dzieckiem do końca swoich dni, więc według mnie warto się nim zaopiekować.
Sporo muzyki przemycasz w swojej codziennej działalności – o czym są te brzmienia?
Słucham ludzi mądrzejszych od siebie. Podaję to dalej. U mnie to jest rap, co nie każdemu odpowiada, ale biorąc pod uwagę dzisiejszą branżę muzyczną, wcale się temu nie dziwię.
Są jednak pojedyczny artyści, którzy nie tylko w kilka minut pojedyńczego utworu, ale i poprzez całe swoje albumy nauczyli mnie więcej o życiu, niż ktokolwiek inny przez trzydzieści lat mojego życia. Ktoś, kto oprócz melorecytacji, starannego wyważenia słów, potrafi dodatkowo zamknąć jeszcze bardzo celny opis rzeczywistości. I to wszystko w czterech minutach utworu? Takim fenomenem od lat jest dla mnie Adam Zieliński, znany pod pseudonimem artystycznym Łona.
Wątpisz czy powątpiewasz?
Mam wątpliwość…
Podróżujesz, ciągle jesteś „w trasie” – co daje Ci wędrówka?
Góry, bo tam głównie jestem i bieganie (nazwijmy je na potrzeby tej wypowiedzi – długodystansowym), są dla mnie idealną metaforą życia.
W górach, nieważne gdzie zaczynasz, musisz się wspiąć, potem zejść, często to po, by znów gdzieś się wspiąć, a po wszystkim — musisz wrócić. Poznajesz trasę, swoje możliwości, a przede wszystkim, jest się tam sam na sam ze sobą. Niczego tam nie muszę udawać. Nie żebym na co dzień musiał, ale tam po prostu nie ma się nikogo, przed kim, nawet jak by się chciało, można by się wykazać. Jesteś absolutnie sam, naprzeciw potędze natury, której nie można nie respektować. W górach nauczyłem się, że cudownie jest wejść na wschód słońca, wrzucić zdjęcie na Instagrama i cieszyć się chwilą. Potem jednak przychodzi czas na dalszą wędrówkę i dalszy wysiłek, gdzie nie można się zatrzymać i zostać, trzeba iść dalej.
Z bieganiem jest podobnie. Życie to maraton, nie sprint, taką wyznaję zasadę. Bieganie uczy mnie cierpliwości, systematyczności, polubienia monotonii, która jest przecież na co dzień taka oczywista.
Poza tą przenośnią dobrze jest o siebie zadbać. „(…)…zdrowie jest ważne, zdrowie jest ultraistotne…”, jak śpiewał wcześniej wspomniany Łona.
Jakie, na ten moment, jest Twoje największe odkrycie o życiu?
Życie jest zagadką, zawsze było, jest i będzie nieprzewidywalne. Nie możemy sobie go podporządkować. Możemy wykorzystywać wszystkie zasoby i wiedzę w najlepiej znany mam możliwy sposób, ale nie zapanujemy nad życiem jako takim. Możemy dwoić się i troić, a i tak pewnie nigdy nie osiągniemy tego wymarzonego życia. Najważniejsze jednak jest, żeby „die trying”, czyli po prostu, umrzeć próbując żyć.
Co powiesz tym, którzy poszukują sensu?
Nie ma jedynej, słusznej odpowiedzi na to pytanie. Przekażę dalej to, czego sam się nauczyłem i co mi pomogło, a być może w jakikolwiek sposób pomoże komuś innemu. Nie przestawaj zadawać pytań, słuchaj mądrzejszych od siebie, miej odwagę przyznawać się do swoich błędów i słabości, przede wszystkim przed sobą samym.
Bartoszu, znamy się tyle lat, a odnoszę wrażenie, że dopiero teraz odkryłeś swoje najcenniejsze karty. Dziękuję Ci za prawdę, którą w sobie nosisz i za świadectwo ciągłego jej poszukiwania.
Na koniec filozoficzne pytanie konkursowe: Co jest z nami? Na zwycięzcę czeka cały zestaw pięciu płyt Łony i Webbera „4 i pół” od Bartosza do kontynuowania, jakże potrzebnej, refleksji nad życiem. Na odpowiedzi czekamy cały tydzień – do następnej poniedziałkowej publikacji.
Jak co tydzień zapraszam nowych odwiedzających stronę do zapoznania się z pozostałymi inspirującymi osobami w zakładce wywiady.
2 komentarze
chciałabym usłyszeć to w formie podcastu 😀
Być może będzie taka okazja 🙂
Comments are closed.