Niewiele się zmieniło. Psy szczekają, karawana jedzie dalej…

by Bartosz

Bardzo chciałem poczekać z tym wpisem, żeby upewnić się, że niewiele się zmieniło. Miałem olbrzymią nadzieję, że jestem w błędzie. A od rozpoczęcia „sytuacji wirusowej” minie kilka tygodni i świat razem z ludźmi stanie na wysokości zadania. Ewolucja zachowań i mechanizmów w warunkach, w których przyszło nam żyć zaskoczy wszystkich. Nie chcę czekać już dłużej. Ludzka głupota przestała robić na mnie jakiekolwiek wrażenie. Dodatkowo mam jakieś dziwne przekonanie, że dłuższe czekanie z wylaniem tego szamba może bardziej zaszkodzić niż pomóc.

Wszechobecna panika — w mniejszym lub większym stopniu. Złość, wzajemnie obwinianie się, ataki w kierunku polityki, służb porządkowych, apokalipsa emocjonalna, jakiej się nie spodziewałem. To wszystko spowodowało, że postanowiłem przyjebać swoją opinią, która może Ci się nie spodobać, jeżeli grasz w tę grę, którą postaram się tu sprawnie opisać.

Słowem wyjaśnienia względem wcześniejszych akapitów — nie staje w obronie ani tych z shejmu, ani władz nadużywających lub nie swoich możliwości, a na pewno daleki jestem od obarczania winą za to wszystko jednostek, terytoriów, państw lub instytucji. Chciałbym zadać znakomitej większości natomiast jedno pytanie…

Na miłość boską ludzie. Czy my już do końca oszaleliśmy, czy naprawdę spore grono z nas nie widzi najlepszego możliwego czasu do dokonania zmian, których na horyzoncie nie widać? Dlaczego znakomita większość wiadomości, rozmów, dyskusji i debat będzie teraz opierać się na wydumanych reakcjach na następstwa sytuacji, zamiast skupić się na przyczynach tych problemów i zrobić coś w kierunku zapobiegnięcia powtórzenia się sytuacji?

Czy nas już do końca pojebało?

Niewiele się zmieniło w kilku aspektach

A żeby nie wrzucać plątaniny słów, w jeden ciąg myślowy postanowiłem rozdzielić ten tekst na kilka istotnych bloków w formie tematów, które będę mniejszą lub większą celnością punktował.

Żadnych zmian w finansach, czy aby na pewno?

Od rozpoczęcia tej niezwykłej sytuacji, której jesteśmy uczestnikami pojawiają się zewsząd głosy ludzi, które dają mi do zrozumienia, że nie może być tak jak jest. To znaczy, że trzeba jak najszybciej „odmrozić gospodarkę”, bo oni cierpią. Czy ktoś zauważył jakoby gospodarka światowa lub państwowa nagle zamarzła z dnia na dzień?

Owszem wiele branż ucierpiało np. przez zamknięcie miejsc publicznych. Sporo z małych firm zawinęło się z rynku, bo nie było ich stać na koszty bieżące ponoszone bez przychodu. Aż wreszcie mnóstwo osób, które cierpi z powodu braku pieniędzy na życie. I to jest wszystko zrozumiałe i straszne, jako sytuacja sama w sobie.

niewiele się zmieniło brak pieniędzy

Czy jesteśmy tacy idealni?

Nie mogę natomiast zrozumieć tego, że w dobie wszechobecnych „dóbr wiedzy” i olbrzymiej świadomości ludzi dochodzi do sytuacji, że ktoś, kto prowadzi firmę, tydzień lub dwa po jej zamknięciu bankrutuje. Ktoś, kto ma stały dochód co miesiąc, po miesiącu pożycza pieniądze na życie. Aż wreszcie nie rozumiem jak potężne fabryki, które zatrzymują swoją działalność na okres epidemii i z miejsca dziękują jakiejś części swoich pracowników.

W jakim świecie żyjemy? Czy przejadamy wszystkie pieniądze, które zarabiamy lub które zarabia nasza firma? Może w takim razie czas zastanowić się jak bardzo nam nie wychodzi, że ledwo wiążemy koniec z końcem? Może warto zwrócić uwagę, że jeżeli w „dobrym czasie” brakuje nam do 10. lub firma żyje tylko z obrotu, to balansujemy na linie 100 metrów ponad przepaścią z workiem cebuli przywiązanym do nogi?

Czy naprawdę trzeba było takiej tragedii, żeby ktoś w końcu to dojrzał? A i tak nie wyciągnął z tego należytych wniosków na przyszłość? Z drugiej strony informacje płynące z GUS, NBP, SKOKÓW i kilku innych źródeł przedstawione przez portal analizy.pl pod tym linkiem mówią o prawie 880 mld złotych zgromadzonych przez polskie gospodarstwa domowe we wrześniu 2019 roku. Gdzie w takim razie leży problem? Skąd upadające firmy? Skąd brak pieniędzy na bieżące potrzeby? Przecież o tym trąbi się na okrągło.

Nic się nie zmieniło w rodzinie i związkach…

O nie, przepraszam. Teraz wszyscy pokazują jak dużo czasu spędzają ze swoimi dziećmi na Instagramie. Nie, że z dziećmi, tylko spędzają czas z dziećmi i dzielą się tym z tysiącami nieznajomych na Instagramie. To się zmieniło. I wzrósł też poziom przemocy domowej. Przynajmniej tak twierdzi rzeczniczka UNICEF zacytowana w tym artykule. No jasne, jesteśmy w obliczu tragedii, jest ciężka sytuacja, więc najsensowniejszym rozwiązaniem jest wpierdolić komuś kto jest słabszy fizycznie lub psychicznie, lub fizycznie. Brzmi jak plan.

No i wzrosła liczba rozwodów… Przynajmniej takie informacje publikuje DailyMail, a tyczy się to Chin. Nie wiem, czy u nas też tak będzie, nie wiem, czy jest, ale gratuluję małżeństwa lub związku w którym nie potrafisz być z kimś w domu przez miesiąc. No jesteście wzorem do naśladowania!

Aspekt głupoty, który nie uległ zmianie

Polscy influencerzy, youtuberzy, blogerzy, artyści nie ocalili świata przed epidemią. No nie poradziliśmy sobie. W dobie tak globalnych problemów naprawdę są jeszcze tacy co malują sobie głowę na różowo za pieniądze z datków społeczności. Co więcej! Są też ci, którzy w tych samych czasach, wspierają tych od kolorowania łba pieniędzmi, których nie mają…

Dalej pokutuje w niektórych z nas przekonanie, że Bill Gates stworzył wirusa, i że szczepionki i NWO albo 5G… Dość! Prawie wybuchła mi głowa, ale ratuje mnie foliowy czepek. Naprawdę? Tutaj nie ma żadnej zmiany. Nic lub niewiele się zmieniło. Mamy czas, żeby się tym zajmować? Czy to w tym momencie jest our n1 priority?

Czy naprawdę wszyscy uważamy, że te najtęższe głowy świata — eksperci od ekonomii, medycyny, polityki, wojska itd. Ci wszyscy, którzy poświęcili swoje życia po to, żeby edukować się na sytuacje między innymi takie jak ta — nagle się zmówili, że nas wszystkich okłamią? Dlaczego wiedza ekspertów, ludzi, którzy nie pojawili się tydzień temu, oni byli od lat na swoich stanowiskach, dlaczego ich wiedza po prostu nie zamknie nam dzioba? W porównaniu do nich wiedzę i obycie w tematach powyższych mamy zerowe. Dlaczego wciąż ulegamy przekonaniu, że ktoś, kto od lat bada podobne zjawiska, nie tylko z medycznej strony, ale również z pozostałych horyzontów nie ma choć częściowej racji, a na dodatek pozwalamy sobie na zupełne ignorowanie zaleceń tychże ludzi.

Wiadomka, jakiś dziwak lub dziwaczka co tańczy w TV albo śpiewa w social mediach, lub na YT wie lepiej co się dzieje i jak należy postępować, że Żydzi i Masoneria i… Tylko oni znają prawdę.

Niewiele się zmieniło w myśleniu

To ciągnie się za nami jak widmo porażki i obym się mylił. W globalnym ujęciu naprawdę niewiele się zmieniło, poza pewnym ruchami w ogólnym aspekcie, ale świat dalej funkcjonuje tak, jakby nic się nie stało.

Oburzenie ludzi związane z restrykcjami

To chyba najbardziej działa na mnie jak płachta na byka. Więc zwracam się podobnie jak na ulicy oraz w miejscach w których przebywam. Proszę o wyrozumiałość.

Jeżeli nie nosisz maseczki, charkasz na ludzi dookoła siebie, pchasz się w sklepie na innych, ryzykujesz nasze zdrowie, to serdeczny chuj Ci na krzyż!

Nie obchodzi mnie to, że nie jesteś chory lub chora. Pracujemy na wspólne dobro. Jeżeli ktoś się wyłamuje z tego szeregu na korzyść swoich własnych dóbr ponad dobro ogółu, to niech zginie w męczarniach. Każdego z nas te obostrzenia (nieważne jak bardzo absurdalne) dotknęły jednakowo. Ja również dostałem mandat za bieganie. Też nie rozumiem zakazu wstępu do lasu, ale to nie będzie trwało wiecznie. I naprawdę, kolejne szczekanie nie zmieni niczego…

niewiele się zmieniło rozliczenie

Przyszedł czas rozliczeń!

Wybory władzy

Jeśli dla Ciebie niewiele się zmieniło w polityce, to teraz masz okazję zweryfikować na kogo oddałeś swój głos. Masz jedyną niepowtarzalną okazję zobaczyć jak Twoje „wyjebane” na wybory przeniosło się do rzeczywistości. Mamy wszyscy przed sobą wielki rachunek, który zapłacimy. Niezależnie od poglądów, niezależnie czy jesteś lemingiem, lewakiem, kolorowym czy anarchistą albo fanem Korwina lub kogokolwiek innego. Mogę powiedzieć tylko jedno. Zobaczmy co narobiliśmy.

Nie twierdzę, że obecna władza jest dobra lub zła, to nie moja sprawa pisać tu o politykach i uprawianiu polityki. Chodzi mi o to, czego sobie zażyczyliśmy. Co popsuliśmy lub czego zabrakło, lub przeciwnie, z czego jesteśmy zadowoleni.

Jeżeli teraz pojawi się w naszej głowie poczucie, że można było zrobić inaczej, to mam nadzieję, że przed następnymi wyborami porozmawiamy z rodziną, znajomymi. Prześledzimy dokonania naszych kandydatów, rozliczymy ich z obietnic i wybierzemy może nie mądrze, a świadomiej. Wiem, że forma decyzji społeczeństwa gdzie większość ma głos nie jest super rozwiązaniem. To jednak jej największy minus i plus, bo jednostki mają wpływ na inne jednostki. A finalnie ta większość to nasi bliscy, znajomi, współpracownicy czy kontrahenci.

Załamanie rynku pracy

Jest mi cholernie przykro, że ludzie tracą pracę. Żałuję, że wzrosło bezrobocie, a kilkadziesiąt tysięcy firm zniknęło z powierzchni Polski. A z drugiej strony damn. To nasza wina. Nikogo innego. To nasza wina, nie zadbaliśmy o to, żeby uczyć się nowych rzeczy. My zaniedbaliśmy rozwój i innowacje w naszych branżach. To my jesteśmy winni tego, że walczymy ze sobą konkurując o każdy grosz marży i wynagrodzenia. Przez to po tych firmach i miejscach pracy zostanie w większości wspomnienie.

I myślę sobie, że to świetnie, bo nagle mimo wielkiej tragedii ci ludzie mają czas na naukę. Przyspieszony kurs życia i ekonomii. W podłych warunkach i z olbrzymim ciężarem. Ale cóż, lepiej zajmować się sprawami, kiedy nie mają trybu pilnego pt. „POŻAR W BURDELU”. Mam cichą nadzieję, że skłoni ich to do przeciwdziałania podobnym sytuacjom kiedyś, w przyszłości.

Ja również martwię się o swoją branżę. Mocno obitą i kochaną firmę w której pracuje, która jakimś cudem mimo tąpnięcia stoi wciąż twardo na nogach. O swoje miejsce pracy, o rodzinę i ich sytuację ekonomiczną. Chociaż wiem, że nie wyciągając wniosków z tego co się wydarzyło, ta „tragedia” światowa będzie właśnie tragedią i to bez cudzysłowu.

Przygotowanie na „gorsze czasy”

To chyba oczywiste, że życie nie jest jednostajne. Nie jest nawet zbliżone do jednostajnego w żadnym aspekcie. I przez jednostajność mam na myśli tutaj stan, w którym pozostajemy dłużej i jest on niezmienny. I oto w obliczu takich wydarzeń, które wlazły nam z butami w życie okazało się, że nasze przygotowanie, choćby częściowe po prostu nie istnieje. Mówię tu o całym wachlarzu sytuacji. Zaczynając od przygotowań zapasów jedzenie i środków do życia, po aspekty mentalne.

Oczywiście nie namawiam nikogo do posiadania bunkra przeciwatomowego i całego zapasu nasion z każdej możliwej odmiany rośliny oraz zakopanych w ziemiance przetworów. Nie mówię również o gotowym planie ewakuacji na inną planetę w zbudowanym pod ziemią statku kosmicznym. Raczej chciałbym zwrócić uwagę na inne drobniejsze rzeczy. Być może warto robić większe zakupy rzadziej? Może warto mieć w domu zapas sypkich produktów lub przetworów, które jemy codziennie. Może wreszcie warto utrzymać trend, który się pojawił, a mianowicie wypiek domowego chleba?

To tylko propozycje…

W ekstremalnej sytuacji warto chociaż mieć zarys tego co wydarzy się albo jakie działania podejmiemy kiedy do drzwi zapuka kryzys. Niech będą to proste rzeczy, absurdalnie przyziemne — jak choćby tysiąc złotych w gotówce schowane gdzieś w najciemniejszym zakamarku domu, czekające na dramatyczne czasy.

Warto podjąć w obliczu tego doświadczenia jakiekolwiek działania, które w przyszłości nas przed podobnymi problemami zabezpieczą choć częściowo. Można też zakupić paletę papieru toaletowego… Świetny pomysł. Sic!

niewiele się zmieniło epidemia papier toaletowy

Niewiele się zmieniło w nas samych

Nie wiem, czy jest zestaw cech lub aspektów, które skutecznie pomagają w podobnych sytuacjach dobru ogólnemu. Wiem natomiast, że zawsze, niezależnie od sytuacji warto nie być podłym chujem dla ludzi. Nikt nie przyjdzie Ci wtedy z pomocą, pisałem o tym tutaj.

Historia lubi się powtarzać. A my mamy dzisiaj okazję brać udział w czymś na kształt próby generalnej przed wielkim pierdolnięciem, które może kiedyś nas spotkać. A biorąc pod uwagę obecną sytuację, będzie to zapewne równie niespodziewane jak huczne w najgorszym tego słowa znaczeniu. Ostatnie kilka miesięcy może nie było tragedią, ale z największą pewnością było egzaminem, którego nie zdaliśmy. Nie podołaliśmy mimo tego, że to, co nas spotkało w opinii ekspertów nie było nawet strasznym zjawiskiem.

Pojawiło się coś, co nie zmiotło ludzkości z powierzchni ziemi. A mimo wszystko efekty tego będziemy odbudowywać latami, jeżeli w ogóle zdołamy się po tym pozbierać. Świat za jakiś czas po epidemii może się zmienić. Mam jednak wrażenie, że my generalnie w szerokim ujęciu nie będziemy jakąś ultratrwałą zmianą. I obym się mylił i musiał to wszystko odszczekać za jakiś czas. Tego sobie mocno życzę. Niewiele się zmieniło w moim podejściu — naprawdę marzę o tym, żebym nie powiedział kiedyś, a nie mówiłem.

Warto pamiętać jeszcze o jednym ważnym aspekcie. Niezależnie od rozmiarów tragedii, głosów niezadowolenia, buntu ludzi i tego, z czym się teraz mierzymy — świat, z nami czy bez poradzi sobie doskonale. Tak jak radzi sobie od milionów lat. Nie dokładajmy więc sobie i jemu problemów.

W tym cholernie ciężkim czasie dla wszystkich chcę Ci życzyć zdrowia i świadomości. Przekaż to dalej swoim najbliższym, bądź szczęśliwy i uważny.

[social_warfare]

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA. OTRZYMASZ PREZENT W POSTACI LISTY 10 KSIĄŻEK, KTÓRE WYWRÓCĄ CI CODZIENNOŚĆ DO GÓRY NOGAMI. OD FINANSÓW PRZEZ KARIERĘ ZAWODOWĄ, AŻ PO RELACJE MIĘDZYLUDZKIE.

Podobne wpisy