Spójrz mi w oczy — po raz kolejny, ale czy ostatni?
Stoję przed lustrem. Na dworze pada niesamowicie. Jest środek tygodnia. Zdecydowanie mam dość tego tygodnia. Gapiąc się w lustro — myślę. Spójrz mi w oczy idioto i powiedz, czy naprawdę jesteś aż tak głupi? Ostatnie pół roku było ciężkie. Ostatnie 3 miesiące mimo ich wielkiego uroku wykończyły mnie do zera. Poznałem fantastycznego człowieka, w pracy awans i podwyżka, długi konsumpcyjne już praktycznie na poziomie zero w porównaniu do przyjazdu z Anglii, cudowni ludzie wokół, bieganie po 40 km w tygodniu… Tak w wielkim skrócie wyglądał ten urok ostatnich miesięcy. Skąd więc cały ten wisielczy nastrój i poczucie utraty tożsamości?
Usiądź wygodnie. Już tłumaczę.
Przez całe lata myślałem i obserwowałem siebie w pogoni za pragnieniami życia
Dotarłem do wszystkiego, co mogłem uznać za szeroko rozumiane pojęcie spełnienia. Niestety nie swojego. Dlaczego tak pilnie obserwujący rzeczywistość człowiek nie dostrzega utraty kierunku ze wzroku? Przez pieprzony pośpiech i niecierpliwość. Pozostaje tylko powtórzyć – spójrz mi w oczy, spójrz i powiedz czego Ty właściwie chcesz!
Przez pośpiech i żabie skoki w dążeniu do wielu upragnionych „stanów” rozpędziłem się do tego stopnia, że zapomniałem całkowicie skąd te wszystkie pragnienia się wzięły. Ignorowałem powody i pobudki tylko po to, aby „wejść na szczyt góry”, którego pragnąłem. Zamiast cieszyć się samą drogą, po raz kolejny biegłem na oślep, jak najszybciej do celu. Wlazłem, dobiegłem; jakkolwiek by tego nie nazwać, jestem na miejscu i okazuje się, że jest tu pusto i raczej mało ciekawie.
I pewnie, że możesz powiedzieć, że biegłem w niewłaściwe miejsce. Oczywiście, że możesz powiedzieć, z resztą podobnie jak ja, że zatraciłem gdzieś po drodze wgląd i trzeźwe spojrzenie. Do tego stopnia, że nie potrafię się cieszyć już z samej drogi. Osiągam cel, wygrywam, a jednocześnie przegrywam wszystko. Czy mój łeb, chociaż na chwilę da mi spokój, żebym przestał tak zapierdalać i pocieszy się chwilę osiągniętym stanem? Coraz częściej mam wątpliwości. Boję się tego, że już nigdy nie będę umieć radować się sytuacją w której się znajduje. A przecież tak mocno o to dbam, na pewno w kwestiach relacji…
Spójrz mi w oczy, zmęczone i puste…
Ostatnio pisałem Ci w tym artykule, że nie jest łatwo i w ogóle, to trzeba było zostać dresiarzem. Tu nie powiem Ci nic więcej. Znalazłem się w miejscu w którym dzięki olbrzymiej i ciężkiej pracy postanowiłem przestać robić te wszystkie fantastyczne rzeczy, po to, żeby upajać się osiągniętym stanem, który mnie nie cieszy. Jaki jestem zjebany…
A może brakuje mi Tego jednego pieprzonego puzzla? Może widzę na horyzoncie nadzieję i światełko, a wiem, że przyjdzie mi na nie czekać jeszcze bardzo długo. Jebana cierpliwość — suko, nienawidzę Cię…
A poza tym nie będzie nic więcej dzisiaj, poza tym, że TO gra mi 24 godziny na dobę…
Walczę o każdego czytelnika. Uważam, że każdy, kto tu trafia, szuka czegoś, co mu pomoże, a takie teksty staram się tworzyć. Moja praca i idee rozpowszechniają się tylko dzięki ludziom. Spędzę znów kilka godzin, udostępniając moje wpisy, a Ty możesz to zrobić, klikając w guzik poniżej. Proszę, zrób to, jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy.
[social_warfare]