Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą. Czas nie leczy ran, potrzebujesz działań!

by Bartosz

Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą, bo Ci się należy

Szumnie zaczynam – bo przecież jak to? Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą? A niby dlaczego? Ano dlatego, że nic od świata Ci się nie należy. Nie jesteś wybrany, świat nie jest Ci nic dłużny, a już na pewno nie ma żadnej siły, która magicznie pojawi się w Twoim życiu i na nowo zamaluje je kolorami tęczy. Mimo rodziny, znajomych, przyjaciół, partnerów, żon i mężów, dzieci i wszystkich, którzy nas otaczają zawsze będziemy sami. I tu akurat nie mówię o tym, że wszyscy mają Cię w dupie, bo jedynie większość, ale nie o to tutaj chodzi.

Kiedy w naszym życiu pojawia się problem, kłopot, a świat w swej upartości pęka na pół — przynajmniej w naszym mniemaniu, to zazwyczaj tracimy siły. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Nie jest to też żadne odkrycie, bo nic nie wkurwia bardziej niż brak pomyślności w realizowaniu działań. W takich sytuacjach często pojawiają się różnego rodzaju przemyślenia. Od wątpliwości, czy to wszystko ma sens? Aż po kwestie różnego rodzaju ucieczek od rzeczywistości. Scenariusz zawsze jest podobny. Kłopot, załamanie rąk i albo załamka i poczucie beznadziejności, albo uparte parcie naprzód wbrew przeciwnościom. Częściej obserwuję raczej rezygnację, ale u Ciebie może to wyglądać inaczej. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego. Podobnie jak zresztą w tym wpisie. Gdyby nie jeden mały szczegół, który zmienia całkowicie obraz dalszych wydarzeń. Etap, który następuje po porażce, nieważne jakiego kalibru i wymiaru.

Czas nie leczy ran, nikt nie przyjdzie Ci z pomocą na Twoje głośne szlochanie

Tak się mówi praktycznie zawsze. Czas leczy rany. Większej bzdury nie słyszałem. Jak upływający czas, sam z siebie może sprawić, że poczujesz się lepiej, będziesz silniejszy lub mądrzejszy? W żaden. Nie ma takiej możliwości. Do każdej nawet najmniejszej zmiany potrzebne są działania. I oczywiście, że Twoje, bo niby czyje? Czyny zmieniają nasze życie. Zmieniają nasze postawy, procesy dokonywania wyborów i mają wpływ na każdą minutę naszego życia. I brzmieć to może jak wyświechtany banał rodem z taniej lektury podrzędnego grafomana. Nie twierdzę, że nie. Powiedz mi jednak; skoro to taki banał, dlaczego za każdym razem, kiedy spotyka nas coś nieprzyjemnego, strasznego lub dramatycznego ludzie nie wychodzą po latach bez szwanku z tego? Skąd setki tysięcy, jeżeli nie miliony osób z zaburzeniami psychicznymi? Coraz większa dostępność, świadomość i ilość osób uczęszczających na terapię?

nikt nie przyjdzie ci z pomocą blizny

Blizny…

Skoro to wszystko to taki banał, a czas leczy rany, to co z ludźmi, którzy popełniają samobójstwa pod wpływem wydarzeń w ich życiu? Co z tymi, którzy trafią lub trafili do szpitali psychiatrycznych z powodu historii, które ich spotkały? Jak wyglądają i co przeżywają ludzie molestowani przez innych, gdzie rodziny ofiar wielkich tragedii? Co się dzieje w ich życiu? No właśnie. Wmawia nam się i powtarza jak mantrę, banał, który jest tylko pustym frazesem, że czas leczy rany. Nie leczy. Jeżeli czemuś sprzyja, to chyba tylko poczuciu własnej bezsilności wobec świata i tego co się nam przydarza. Miałeś kiedyś wypadek?

Może rozwaliłeś sobie jakąś część ciała, a efektem tego była paskudna rana? Zazwyczaj po tygodniach na miejscu ohydnego strupa pojawia się nowa skóra. Ładna, różowa i delikatna. A dookoła niej pozostaje blizna. Szpetna i przypominająca niejednokrotnie o tym co się przydarzyło. I podobnie jak te blizny, przypominające w najgorszych momentach naszego życia o wydarzeniach z przeszłości, tak każda sytuacja, która nam się przydarza będzie niosła ze sobą jakiś ładunek emocjonalny i albo będzie kulą u nogi, albo powodem do wykonania kolejnego kroku naprzód. O tym, że cuda się zdarzają, a właściwie to nie, pisałem w TYM artykule, tam jest to dość dobrze przedstawione.

Niejednokrotnie słyszy się i obserwuje ludzi, którzy pod wpływem dramatycznego lub wywrotowego momentu w swoim życiu dokonali przewrotów. Przewartościowali swoje życie, zaczęli podejmować inne decyzje. Zmieniają swoje zachowania i przekonania. To nie bierze się znikąd. Gdzieś w środku nas cały czas pali się mała iskra podpowiadająca, że damy radę. Część faktycznie daje radę, a co z resztą?

Z doświadczeń i przekonań składamy rzeczywistość

Ktoś powiedział kiedyś, że powiedzenie „co Cię nie zabije, to wzmocni” jest nieprawdziwe. Co Cię nie zabije, to Cię nie zabije. Wcale nie musi wzmacniać. Może wyrządzić olbrzymie szkody i zostać na całe życie. Podobnie jak ta blizna na ciele. Uwierać, przeszkadzać, powodować wstyd i niepokój. W pełni się z tym zgadzam. Spotkałem mnóstwo ludzi, których spotkały życiowe tragedie — od kobiet katowanych przez mężów, przez tych, którzy stracili najbliższych w dramatyczny sposób, aż po ludzi, którzy byli molestowani lub zgwałceni. Dzieci z rozbitych rodzin, sam w końcu z takiej pochodzę, ubogich i patologicznych domów…

Można by tak wymieniać, ale nie to tutaj chodzi. Żadna z tych osób nie powiedziała mi nigdy, że czas, który minął od tamtych wydarzeń całkowicie rozwiązał problemy z przeszłości. Owszem, wiele z tych osób przyznaje jasno, że te wydarzenia wpłynęły w znaczący sposób na to kim są dzisiaj, ale były one jedynie przyczynkiem do podjęcia działań. Były początkiem nowej drogi, nigdy jednak towarzyszącą im przez lata coraz łagodniejszą historią. Co więcej, im dalej Ci ludzie zaszli, tym bardziej otwarcie i szczegółowiej mówią o tych doświadczeniach, mimo wielkich traum. Tylko i wyłącznie przez to, że potrafili dokonać wyborów i podjąć działania, które mogły doprowadzić ich do miejsca w którym są dzisiaj.

Ciężko zmieniać swoje życie, kiedy wciąż żyjesz w przekonaniu, że to, co się wydarzyło „samo minie” lub, że zdołasz uciec przed tym na drugi koniec świata. Niektórzy nigdy nie podejmą żadnych decyzji. Podobnie jak kobieta, której mąż zmarł kilka lat temu, a ona od kilku lat dzień w dzień odwiedza go na cmentarzu i spędza tam większość swojego życia. No nie da chłopu spokojnie „umrzeć”. Przykładu nie szukałem daleko, to sąsiadka mojej rodziny.

nikt nie przyjdzie ci z pomocą idealne miejsce

Czekanie na wybawienie. Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą – zrozum

Od lat, jak nie wieków obserwuje się ten sam mechanizm działania ludzi, których przerosła rzeczywistość. Czekamy na cud. Zbawienie. Czasami na rycerza z bajki na białym koniu lub pannę z okładki magazynu dla panów, która pewnie ma bardziej hojne krocze niż serce. Wizja zawsze jest podobna. Pewnego dnia pojawi się w moim życiu ktoś lub wydarzy się coś, co zmieni je całkowicie. Błąd. Nikt się nie pojawi, nic się nie wydarzy. Mylimy przyczynę ze skutkiem. Aby coś się wydarzyło najpierw trzeba coś zrobić. Newton opisywał to już lata temu w 3 zasadzie dynamiki.

Całe życie spędzamy na marzeniu o tym idealnym miejscu, idealnym mężu i żonie, świetnych dzieciach, pracy marzeń i pozbyciu się tych kilkunastu kilogramów. Tkwimy w związkach, które są wyniszczające i nas nie satysfakcjonują, z olbrzymią nadzieją, że pewnego dnia on się zmieni, już nie będzie pił i będzie mnie doceniał. Już taki nie będzie. A ona na pewno jest taka fantastyczna i w końcu zgodzi się na anal i wariacje w łóżku. Znajome?

Marnujemy mnóstwo czasu i energii

Marnujemy dni, tygodnie i miesiące, czasami całe lata w oczekiwaniu na coś lub kogoś, co niespodziewanie spadnie z nieba, zapuka do drzwi i powie, że oto od dzisiaj Twoje życie się zmienia. Pstryk! I jedno w tym wszystkim jest pewne. Na pewno się coś wydarzy, a już w szczególności życie może coś przynieść. Może przynieść zawód, rozczarowanie i tragedię, która zgniecie nas jak robaka, bo nie byliśmy przygotowani na taki obrót spraw. Przez zaniedbanie siebie i swojej natury doprowadzamy do zwrotu w postaci najczęściej bardzo niekorzystnych wydarzeń. Za które później przychodzi nam płacić olbrzymią cenę, to doprowadza nas do poddania się i historia zaczyna się od nowa, aż do momentu w którym budząc się uświadamiamy sobie, że nie mamy już czasu na zmiany. Nie ma przycisku restart.

Żyjemy przeszłością, z obawą, że znów coś strasznego czeka na nas za rogiem. Nie potrafimy podjąć decyzji, bo obawiamy się konsekwencji, które trzeba będzie przyjąć na siebie. Wolimy tkwić w głębokim przekonaniu, że któregoś dnia coś lub ktoś zapuka… w wieko sosnowej skrzynki, w której będziemy leżeć.

Chciałbym powiedzieć, że to wszystko łatwo się mówi, a przede wszystkim robi. Niestety tak nie jest. Nawet pisać o tym jest ciężko, co dopiero podejmować jakiekolwiek działania w kierunku wyciągania wniosków z wszystkich sytuacji, a przede wszystkim zmieniać swoje życie i podejmować kroki skupiające się na polepszaniu go, na podstawie naszych doświadczeń. Wcale nie jest łatwo. Kosztuje to niesamowicie wiele energii, samotności i zaparcia. I pewnie nie raz i nie dwa się wypierdolisz i wybijesz kolejnego zęba, podrzesz ubrania i skaleczysz dłonie. To wszystko jest wpisane w nasze życie. Życie — starter pack. Masz jednak wybór dotyczący tego jak długo będziesz czekać, ile okazji ominiesz ze względu na czekanie na „lepsze dni” lub na zbawienie i to wcale nie te związane z religią.

nikt nie przyjdzie ci z pomocą bondage

A kiedy przychodzi do zapłaty rachunku

No właśnie, bo nic nie odbywa się bez swoich konsekwencji. Za każdym działaniem i jego brakiem stoją w mniejszym lub większym stopniu jakieś konsekwencje. Mniej lub bardziej poważne. I cholernie mnie cieszy, że coraz częściej na swojej drodze spotykam ludzi, którzy mają świadomość i biorą pełną odpowiedzialność za „zapłatę swojego rachunku za życie”. Dobrym przykładem jest wpis Olki, który możesz znaleźć TUTAJ. Serdecznie Ci go polecam, choćby ze względu na to, że ta istota w wieku 23 lat, mentalnie jest w miejscu w którym spora część nigdy nie będzie…

I to nie tylko z powodu świadomości odpowiedzialności za działania, ale również; jakby się mogło wydawać, poczucia, że nic z nieba nie spadnie i nie ma na co czekać. Bo przecież nic się bez nas ani bez naszego udziału na lepsze nie zmieni. Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą, dopóki sam nie wyciągniesz dłoni dla siebie. Czas nie uleczy ran, nie przyzwyczai Cię do bólu, bo każda następna życiowa sytuacja będzie wdeptywać Cię w ziemię jeszcze bardziej. Nikt nie przyjdzie Ci z pomocą, jeśli nie będziesz krzyczeć „pomocy”. Prosić o pomoc to nie wstyd…wręcz przeciwnie.

I wcale nie namawiam Cię do zmiany zachowania. Nie mam nawet takich aspiracji. Notabene co mi do tego, co robisz ze swoim życiem? Próbuję jednak pokazać, że pozornie codziennie sytuacje, których jesteśmy uczestnikami i w których zachowujemy się nieco „automatycznie” mogą doprowadzić do dramatycznych efektów. Których sam jestem najlepszym i najgorszym przykładem. Też ciągle tkwię w tym mechanizmie, to nie jest tak, że opisuję coś co z dnia na dzień się zmieniło. To niekończąca się historia walki o lepsze jutro i siebie. I może brzmi to jak farmazon. Może takie jest. Jest jednocześnie mega ważne dla mnie. I nie wyobrażam sobie nie podzielić się tym z Tobą. Szczególnie kiedy może to coś zmienić…

Pamiętaj, że poza Tobą, nikt nie przyjdzie Ci z pomocą.

Walczę o każdego czytelnika. Uważam, że każdy, kto tu trafia, szuka czegoś, co mu pomoże, a takie teksty staram się tworzyć. Moja praca i idee rozpowszechniają się tylko dzięki ludziom. Spędzę znów kilka godzin, udostępniając moje wpisy, a Ty możesz to zrobić, klikając w guzik poniżej. Proszę, zrób to, jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy.

[social_warfare]

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA. OTRZYMASZ PREZENT W POSTACI LISTY 10 KSIĄŻEK, KTÓRE WYWRÓCĄ CI CODZIENNOŚĆ DO GÓRY NOGAMI. OD FINANSÓW PRZEZ KARIERĘ ZAWODOWĄ, AŻ PO RELACJE MIĘDZYLUDZKIE.

Podobne wpisy

4 komentarze

Ew. 5 listopada 2019 - 09:39

Żulczyk kiedyś napisał : „jak patrzysz,to zobaczysz,że Ty i ja jesteśmy w dupie.Jesteśmy dorośli.Dorośli,czyli sami.” i tak mi przyszło to do głowy czytając ten tekst.

Bartosz 5 listopada 2019 - 10:40

Hej Ewa!
Ciężko tu coś po Żulczyku dodać, ale fakt; dotarliśmy do momentu przełomu — zaakceptowaliśmy smutną i marną rzeczywistość, bez krzty wątpliwości.
Miłego dnia!

Maciek 11 stycznia 2021 - 23:57

Naprawdę mądrze piszesz . Znalazłem link do Twojego bloga na LI i trochę sobie tu zostanę . Dzięki

Bartosz 13 stycznia 2021 - 19:11

Dzień dobry Maćku.
Bardzo Ci dziękuję, mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie i będziemy mieli okazję wspólnie podyskutować.
Pozdrawiam,
B.

Comments are closed.