Cuda się zdarzają? Fajna Jadzia i brak poczucia własnej wartości.

by Bartosz

Na początek dwie historie… To po pierwsze i najważniejsze.

Południe pewnego sierpniowego dnia. Standardowo przewijam sobie Instagram, bo przecież co innego można robić, kiedy nie ma się nic do roboty i jest się klasycznym leniem. Nie dzieje się tam nic kompletnie, poza kolorowym życiem gwiazd, reklamą batoników Ani Lewandowskiej i ofertą pracy w Amazonie. Instagram po chwili wypluwa kolejne „polecane” dla mnie profile. Patrzę i oczom nie wierzę, wśród nich jest kobieta, urocza i albo nienormalna, albo prowadzona przez jakiegoś geniusza marketingu, bo na swoim zdjęciu ma uwaga — nic niepodkręcone i nieprzerobione. A gdzie tu puenta i brak poczucia własnej wartości? Spokojnie, do tego jeszcze dojdziemy.

W sensie rzeczy, to najbardziej normalne i suche od farby filtrów zdjęcie jakie widziałem na IG. Pięciolatek z telefonem swojej Madki napierdala lepsze ujęcia niż Ona. Ujęło mnie to, więc wysyłam wiadomość o moim niezwykłym odkryciu i zachwycie tą prostotą i normalnością do Niej i zwijam dalej obserwować życie celebrytów i dobre żarcie między hashtagami.

Ta wiadomość zamienia się z biegiem czasu w kilka spotkań, wspólny wypad w góry, kina, teatry, setki przegadanych godzin i finalnie kończy się ślubem dwóch zakochanych osób… A poważnie, to okręt dysfunkcji rozbija się na skałach ambicji i nieporozumienia i kończy się inwalidzką postacią chorego na zespół Downa pryszczatego nastolatka z kompleksami o których nie ma pojęcia. W głównej roli ja!

brak poczucia własnej wartości ig

A brak poczucia własnej wartości? Jakaś konstrukcja tej historii? Co to ma być?

Momencik, jeszcze druga. Od kilkunastu miesięcy namiętnie odwiedzam jeden ze sklepów, a właściwie sieć sklepów z książkami, papeterią i słodyczami. Nie napiszę, że to Empik, bo nie chcą za to płacić. Pieprzeni prywaciarze. Dawno temu, kiedy już nikt mnie nie lubił z grupy moich (byłych już teraz) znajomych, bo zacząłem im mówić prawdę, co myślę o ich zachowaniach i postanowiłem być szczery z nimi, to pomyślałem, że warto poszukać nowych. Żebym nie musiał ich obrażać i mógł czegoś od nich się nauczyć pomyślałem, że szukanie takich ludzi w miejscu, gdzie sprzedaje się książki będzie świetnym pomysłem. Może połączy nas, chociaż jakieś wspólne zainteresowanie poza wódką na stole…

I teraz zabieram Was w moją idealistyczną wizję poznawania ludzi w tym sklepie.

Wchodzę do sklepu i przeglądam książki, które mnie interesują. Po chwili zaczytania w jednej z nich ktoś klepie mnie w ramię. Obracam się i widzę najpiękniejszą brunetkę na świecie w spódnicy i szpilkach, która uśmiechając się zaczyna opowiadać o tym, że książka którą właśnie przeglądam jest świetna, bardzo jej się podobała i potem zaczynamy rozmawiać i kończymy pieprząc się radośnie pomiędzy regałami… Rany, co za żenada.

Oczywiście żartuję.

Najpierw zapytałbym ją o imię, a potem wiadomo. W regały.

Brak poczucia własnej wartości i strach w sklepie

Poza dzikim seksem, płcią piękną oraz pytaniem o imię wszystko się zgadzało. To znaczy chciałem, aby ktoś w tej namiastce księgarni porozmawiał ze mną na temat swoich upodobań czytelniczych, jakiegoś tytułu, który być może zakupuję ja lub ta osoba, albo po prostu na temat książek. Niestety przez spory czas to się nie wydarzyło. Po raz któryś, będąc tam wybrałem kolejną zdobycz. Idę z książką Simona Sinka – „Znajdź swoje dlaczego” do kasy, pani ekspedientka kasuje, ja płacę, a odwracając się słyszę od przeuroczej brunetki zza drugiej kasy miłym głosem słowa: „O! Simon Sinek, czytałam jest świetna, mocno polecam też pierwszą część, bo naprawdę warto!”

I nagle…

Patrzę w jej stronę, nasze oczy spotykają się i… ładuję, że: „wiem, czytałem”. I wychodzę ze sklepu.

Dopiero po jakichś 10 minutach od wyjścia dotarło do mnie, co się właśnie wydarzyło i co odwaliłem. Wypiłem herbatę w miejscowej kawiarni, przeczytałem kilkanaście stron i myślę, że muszę tam wracać! Porozmawiać, wymienić się poglądami, podyskutować o samym autorze i dowiedzieć się co ten ludzik sobą reprezentuje. Wróciłem, wpadłem do sklepu, strach mnie sparaliżował i uciekłem ze spuszczoną głową w dół.

Tadam!

brak poczucia własnej wartości biblioteka

Uważaj czego sobie życzysz…

Jako ludzie myślący i „dojrzali” dążymy w pewien sposób do realizacji swoich ukrytych pragnień i marzeń. Być może skrywanych przez lata, a może wymyślonych w moment na potrzeby chwili. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tak często, jak postępujemy wbrew tego co chcemy i sabotujemy własne życie, to przechodzi jakiekolwiek pojęcie. Zarówno pierwsza, jak i druga historia są prawdziwe. Obie Jadzie żyją i mają się świetnie, a na pewno jedna, bo druga nie miała szans na kontakt ze mną, bo zniknąłem sprzed jej oczu szybciej niż się pojawiłem.

W przypadku Jadzi z Instagrama sprawa mnie przerosła. Przez bardzo długi czas byłem sam i odzwyczaiłem się od „bycia” obok drugiego człowieka, a szczególnie kobiety. I co absolutnie normalne, dałem ponieść się emocjom, mimo tego, że to nie one były powodem zakończenia tej znajomości. Z szacunku do Jadzi nie poruszam Jej sytuacji, bo może sobie tego nie życzyć, ale wiem, że to przeczyta i pewnie będzie miała chęć urwać mi głowę. Dla wtajemniczenia Cię jednak drogi czytelniku napiszę, że jesteśmy z Jadzią bardzo podobni i wierzymy w podobne rzeczy, na co dzień posługujemy się podobnym kompasem moralnym, a w sytuacjach skrajnie niebezpiecznych, nasze systemy obronne wyglądają podobnie.

Krótki przelot za kulisami

Rozumieliśmy się i dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie. Prawda Jadziu? Kiedy przyszło do zakończenia tej relacji, z powodów nieistotnych poczułem wielki zawód. Zawód sobą i rozczarowanie swoim zachowaniem. Spostrzegłem, że wiele rzeczy we mnie się gryzie i walczy ze sobą, a ja od kilku tygodni chodzę jak zombie. Normalnie mam minę jak zgwałcona sarna, ale to znaczy, że wszystko jest świetnie. Bliscy, którzy mnie znają, mówili, że wyglądałem jakbym miał umierać. Mój stan psychiczny był totalną klęską rodzaju ludzkiego. Więcej dałbym światu pijąc piwo pod sklepem i żuląc na kolejną butelkę od przechodniów.

Dopiero dociera do mnie co się wydarzyło. Wcale nie zrobiłem niczego złego. Nie popełniłem żadnych błędów w tej relacji. Wręcz przeciwnie, zrobiłem za dużo, zapomniałem o sobie. I to może brzmieć jak banał, ale odstawienie pisania, sauny, czytania i wielu innych rzeczy na korzyść oczekiwania na wiadomość, rozmowę i spotkanie było moim gwoździem do trumny, a głowa próbowała przemówić mi do rozsądku. Niestety nie wiedziałem o co jej chodzi. Teraz zaczynam dopiero to rozumieć.

Ogarnął mnie niewypowiedziany i nieopisany wcześniej przeze mnie spokój i cisza. Nie spokój jako sam w sobie, ale bardziej harmonia. Dopiero kiedy „powróciłem” na „właściwe tory”. Nie żałuję ani chwili, bo czułem się fantastycznie, a teraz dopiero rozumiem jak ważne jest podążanie za własnymi, zgodnymi ze sobą „prawdami”. Wiem, że może to się odbić szerokim echem, ale muszę przyznać, że te ostatnie tygodnie były jak katharsis. Pewnie kiedyś to sprostuję albo udam, że tego nie napisałem.

I ten przykład pokazuje, że to, co nas spotyka czasami może być dla nas zgubne, kiedy mamy zaburzone lub dotyka nas brak poczucia własnej wartości.

brak poczucia własnej wartości sprzedawczyni

A co z panią ze sklepu?

No tu już jest książkowe wydanie patologii mojej głowy. Jak magnes przyciągamy do nas sytuacje, których pragniemy. I po trosze, wszystko staje się samospełniającą się przepowiednią. Nasz umysł będzie popychał nas w kierunku, który sobie nadamy, do momentu, kiedy nie okaże się, że gdzieś coś z nami jest nie tak. Tu brak poczucia własnej wartości albo jak kto woli jego niski poziom okazał się paraliżujący dla mnie. A wcześniej zignorował to czego sobie życzyłem. I wcale nie zwalam tego, na jakąś podświadomą siłę, która nad nami wisi i nie mamy nic do gadania. Tu bardziej chodzi o sabotaż swoich działań, kiedy tylko przychodzi do konfrontacji ze swoimi słabościami lub zaburzoną samooceną.

W przypadku Jadzi z Instagrama problemem okazało się poczucie rozbicia z powodu niespełnionych własnych pragnień i zapomnienia o swoich wartościach. W przypadku Jadzi ze sklepu z książkami zignorowanie własnych chęci i pragnień, kiedy napotkałem je na swojej drodze. Być może było to poczucie tego, że nie zasługuję na to czego sobie życzyłem lub przeświadczenie o tym, że nie mogą mnie spotkać takie rzeczy, bo one się „nie dzieją”. W jednym i drugim wypadku problem leżał w moich wewnętrznych przekonaniach i deficytach. Teraz kiedy je dostrzegam mam szansę nad nimi popracować.

Inne objawy i efekty braku poczucia własnej wartości

Oprócz porzucenia swoich zainteresowań i rzeczy, które sprawiają mi przyjemność, zaniedbania swojego środowiska i najbliższych, pojawiło się u mnie jeszcze kilka zachowań, które wcześniej nie miały miejsca. Najtrudniejsze i najbardziej wysysające z energii i chęci do życia było jednak kwestionowanie swoich umiejętności, dokonań i wartości. Każda minuta dnia była wypełniona kalkulacją na niekorzyść mnie. Co jest ze mną nie tak? Czy to, co robię w ogóle ma sens? Czy ja aby nie przeceniam się za bardzo? Czasami nie odleciałeś zbytnio? To tylko kilka z pytań, które słyszałem w swojej głowie kilkaset, albo kilka tysięcy razy dziennie. I kawałek po kawałku, element po elemencie odrywałem od siebie resztki poczucia swojej samooceny i wartości, które i tak były od lat na bardzo niskim poziomie.

Każdy z nas tego doświadczył, każdy z nas to przeżył i być może nie wie, jakie są tego powody. Być może teraz już wiesz.

Efekty uboczne

Doprowadziłem do absurdalnych sytuacji, kiedy pytałem moich najbliższych o te problemy, a nie potrafiłem nawet sformułować pytania… Overthinking, czyli ciągłe mielenie tematu w głowie wyssało moje baterie do cna. Teraz kiedy to piszę, czuję się dobrze, ale wiem, że będę regenerował się bardzo długo. Z reguły, nie polecam mocno.

Szukałem problemu i jego rozwiązania w niewłaściwym miejscu. Liczyłem na to, że być może to zawód, rozczarowanie drugim człowiekiem, może kiepskie wyniki (których nigdzie nie było?!, Wręcz przeciwnie, w międzyczasie uzyskiwałem świetne rezultaty na różnych płaszczyznach życia). Paranoja. Chora, pojebana akcja i dziwna jak mindset Fritzla. Co z tego wynikło? Mógłbym przytoczyć słowa VNM-a z utworu „Tomek” i one dość dobrze opisywały ostatnie tygodnie. „Ćwierć wieku nikt nie mógł do mnie dotrzeć, przyjaciele, rodzina, dziewczyny…” I nie był to tak długi czas, ale ludzie mi bliscy mimo tego, że wiedzieli co jest grane, nie potrafili przemówić mi do rozsądku, bo zacietrzewiłem się w jakimś chorym, odjechanym stanie i tkwiłem tam długo. Ciągle miałem przeczucie, że brakuje mi jakiegoś puzzla. Coś mi w tej układance nie gra. Nie wiedziałem jednak co.

Spokój i wyciszenie pojawiły się niedawno. Właściwie dwa dni temu, kiedy wpadła mi w ręce pewna książka. Trochę czułem, że to ostatnia deska ratunku. I bam. Trafiony, zatopiony.

brak poczucia własnej wartości harmonia

Upragniona harmonia

Brak poczucia własnej wartości i zaburzenia z nim związane jak się okazało są dosyć szerokim tematem. Książka nosi tytuł „6 filarów poczucia własnej wartości”, autor to Nathaniel Branden. Możecie ją znaleźć np. tutaj — LINK. I nie reklamuje jej, bo jest rewolucyjna. Mówię o niej, bo jest potrzebna, absolutnie niezbędną większości z nas. Ja dopiero zacząłem ją czytać, ale pierwsze 40 stron dosyć jasno opisało mi większość skrzywień, z którymi walczę od niedawnego czasu i zabierają mi energię do życia.

Sprawna dekonstrukcja mechanizmów sabotażu swoich działań plus doświadczenie kilkudziesięcioletnie autora (praktyka i doktora psychologii, nie byle pożal się Boże kołcza) sprawiło, że oczy mi się otworzyły na głupoty, które robiłem. I na swój sposób mówili mi o tym moi bliscy, ale nie byli w stanie, pewnie z braku doświadczenia powiedzieć mi to we właściwy sposób. A właściwie przedstawić. Jak chcesz, to napisz mi maila, przy odpowiedniej liczbie chętnych skrobnę tu recenzję tej książki po skończeniu czytania.

Jeżeli czytałeś ostatni tekst, to wiesz, że nie było ciekawie u mnie. Jeżeli przeczytałeś i dotarłeś dotąd, to wiesz, że już nie jest ciemno i szaro, ale to dopiero początek. Ej serio, myślałem nawet o powrocie na terapię… Jesteśmy dla siebie największymi wrogami. A rzeczy, które utarły się w naszych głowach i nasze otoczenia nie pozwalają nam normalnie funkcjonować. Chciałbym, żeby w ręce lub raczej oczy wpadł mi taki tekst, kiedy szukałem odpowiedzi na to, czy jestem już jebnięty, czy dopiero zaczynają mi się prostować zwoje w głowie…

Walczę o każdego czytelnika. Uważam, że każdy, kto tu trafia, szuka czegoś, co mu pomoże, a takie teksty staram się tworzyć. Moja praca i idee rozpowszechniają się tylko dzięki ludziom. Spędzę znów kilka godzin, udostępniając moje wpisy, a Ty możesz to zrobić, klikając w guzik poniżej. Proszę, zrób to, jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy.

[social_warfare]

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA. OTRZYMASZ PREZENT W POSTACI LISTY 10 KSIĄŻEK, KTÓRE WYWRÓCĄ CI CODZIENNOŚĆ DO GÓRY NOGAMI. OD FINANSÓW PRZEZ KARIERĘ ZAWODOWĄ, AŻ PO RELACJE MIĘDZYLUDZKIE.

Podobne wpisy

4 komentarze

Karolina / Nasze Bąbelkowo 18 października 2019 - 19:37

Ja też mam problem z poczuciem własnej wartości – mniejszy niż jeszcze kilka lat temu, wkrótce jednak… Niby wiem, że w pewnych rzeczach jestem dobra – a mimo to w praktyce nie umiem tego wykorzystać. Bezpośredni kontakt z ludżmi face to face też przyprawia mnie niejednokrotnie o palpitację serca.

Bartosz 18 października 2019 - 20:06

Hej Karolina!
Polecam Ci stanowczo książkę, o której wspomniałem. Tam jest na pierwszych stronach opisany podobny mechanizm. A co do kontaktu z ludźmi, nie wiem, czy to może być powiązane. Może na siłę próbujesz być jakaś ultra-społęczna, a tak naprawdę gdzieś głęboko „nie przepadasz” za ludźmi ;)?

Natasza Głogowska 20 października 2019 - 09:35

Dobre kilka lat wstecz również miałam takie niskie dosyć poczucie własnej wartości. W ciągu kilku lat dobrze je wypracowałam i jestem w pełni świadoma swojej wartości. Dlatego również jestem za tym by ludzi kształtować, edukować w tym temacie. Wszystko jest do wypracowania co prawda ciężką pracą, ale jednak.
Bardzo pomocny wpis, świetnie opisane, rzetelnie, wszystko na jeden wielki plus. Mój klimat! Obserwuje!

Bartosz 20 października 2019 - 10:46

Hej Natasza.
Daleki jestem od tego, żeby ludzi edukować, nie znam się na tym, szczególnie w tak istotnych i intymnych kwestiach jak poczucie własnej wartości. Nie czuję się nawet kompetentny do tego, mogę jedynie opowiadać historię, dzielić się doświadczeniami i przekazywać dalej swoje przemyślenia. Wiem, że nie jestem sam w tym wszystkim, a problem jest globalny, do tego; o zgrozo — wydawać by się mogło ignorowany, pomijany, nieistotny. Dzięki za podzielenie się swoim zdaniem.
Miłego dnia!

Comments are closed.