Co to takiego, to całe poświęcenie się?
Poznaj Jacka. Jacek ma 31 lat. Jest dobrze sytuowany, ma wysoki iloraz inteligencji, cokolwiek to miałoby nie znaczyć. Na dodatek ma dobrą pracę, zarabia godne pieniądze i w życiu towarzyszy mu cudowna kobieta oraz tak samo cudowni przyjaciele. I takim akcentem mogłaby się ta historia zakończyć, gdyby nie to, że Jacek od dawna już przeżywa załamanie nerwowe. Ma depresję i stany lękowe, a na dodatek ostatnio zaczęło się u niego pojawiać wiele fobii.
Tak, podobnie jak w przypadku Sławka i Tomka, Jacek istnieje. I nie ma się za dobrze. Od wielu lat pracował ciężko na pozycję i życie, które ma. Stanął na wysokości zadania mimo wielu przykrych sytuacji, które go w życiu spotkały. Można powiedzieć, że na swój sposób osiągnął sukces. Skąd w takim razie te wszystkie negatywne efekty. Jacek – jak sam twierdzi na podstawie swojej długiej terapii oraz swoich obserwacji, zawsze patrzył jedynie na czubek własnego nosa. Nigdy zbytnio nie zastanawiał się nad tym, jak jego działania wpływają na ludzi wokół. Przesadnie nie interesował się rodziną, znajomymi. Kobiety też nie szukał za specjalnie. Można powiedzieć, że zarówno ona, jak i przyjaciele sami go znaleźli.
Jacek stwierdził, że pora to zmienić. Doszedł do wniosku, że pora przestać być społecznym pasożytem, i że świat na nim się nie kończy. A wszystkie jego problemy, to efekt uboczny braku zaangażowania wobec innych. Postanowił dokonać wielkiego przewrotu.
Po części zgadzam się z jego podejściem. To bardzo zdroworozsądkowe i trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, takie zainteresowanie się własnym życiem. No bo kto inny ma się interesować naszym życiem, jak nie my sami? Pisałem o tym jakiś czas temu TUTAJ. Nie mniej nie można mu w tej pokrętnej logice zmiany odmówić kilku ciekawych spostrzeżeń… Podejdź. Spójrz z bliska…
Poświęcenie, to rezygnacja z pewnych rzeczy, na korzyść innych
Poświęcenie często jest odbierane w naszej kulturze jako coś, na kształt czynu heroicznego. Być może i tak… Ponoć kiedyś jakiś Jezus się za nas poświęcił, czy tam inny mesjasz. Kto wie? Nie mniej, warto zwrócić się ku definicji poświęcenia, jako rezygnacji z czegoś, na korzyść czegoś innego. To chyba trochę lepiej obrazuje sytuacje niż krzyż i oddawanie życia. W końcu kto by się dawał zabić za tłum?
Wszyscy mamy ograniczony czas. Trzeba wybierać to, co naprawdę się chce. Na tym polega poświęcenie między innymi.
Jesteśmy na tym świecie określoną ilość czasu. Jedni krócej, inni dłużej. Nasze ciała psują się czasami bardzo późno, a czasem jeszcze przed naszym urodzeniem. Ale nie o medycynie tu mowa, ani tym bardziej o religii. Zejdźmy na ziemię.
Problem z poświęcaniem pewnych rzeczy na korzyść innych leży po stronie podejmowania decyzji. Czasem większych, momentami niekomfortowych, czasami trzymając broń – bardzo poważnych. Jako że nasze mózgi są leniwe i nie lubią zbytnio pracować, to unikają podejmowania decyzji. I chciałbym na ten temat powiedzieć więcej, ale byli przede mną tacy, którzy już to powiedzieli. Na pewno o niebo lepiej, sprawniej i z naukowego punktu widzenia. A nawet dostali za to nagrodę Nobla. Polecam lekturę książki Daniela Kahnemana „Pułapki myślenia„.
Wracając. Oprócz tego, że mózgowi się nie chce, to zapomnieliśmy również o tym, że decyzje które podejmujemy są obarczone ceną. Za te, których nie podejmujemy przyjdzie nam dużo więcej zapłacić. Jeżeli już teraz czujesz, że masz zbyt dużo spraw na głowie, robisz tak wiele rzeczy dookoła, sprawiasz wrażenie najbardziej zajętej osoby na świecie, a gdzieś w środku odbija się echo pustki i masz wrażenie, że Twoje życie zatrzymało się w miejscu, to jesteś na odpowiedniej drodze do zatrzymania się i zastanowienia…

Co jest dla Ciebie w życiu ważne?
To pytanie warto zadać sobie w takim momencie. I powiem więcej. Uważam, że to pytanie warto zadawać sobie w każdej chwili, kiedy podejmujemy jakiekolwiek decyzje. Jacek jakiś czas tam zajmował się kilkoma ” projektami” w swoim życiu. Projektami, wielkie słowa – mała wartość… Miał swoje hobby, jeździł w góry, biegał, słuchał muzyki i czytał. Na horyzoncie zaczęły pojawiać się ciekawe okazje. A tu awans i podwyżka w pracy oraz dodatkowe obowiązki, a tu nowe seriale na Netflixie – oczywiście do obejrzenia odcinek za odcinkiem, nowa restauracja na mieście, i masa innych.
Popłynął.
Minęło pół roku. Nie był ani razu biegać. Góry oglądał na Instagramie znajomych, hobby leżało na dnie szafy, bo stracił do niego zajawkę. I wcale nic złego się nie stało. Wrócił do swoich zajęć, niczego nie zawalił, bo świat kręci się dalej. Co by jednak się wydarzyło i ile byłby dalej, gdyby przy każdej z tych pokus na chwilę zatrzymał się i zastanowił co jest dla niego najważniejsze?
Nikt tego nie wie. Jacek sam nie ma pojęcia. I nie ma nic złego w bujaniu się po knajpach, oglądaniu Netflixa i rozwijaniu kariery. Gdyby nie to, że Jacek sam czuł, że to mrzonki. To nie tak miało być. Za każdym razem czuł, że oszukuje siebie samego i miał do siebie o to wyrzuty. Nie były one ani zasadne, ani nie miały większego sensu.
Niestety cierpiał przez to, że zostawił swoje priorytety gdzieś na boku. Proszę Cię, nigdy nie zostawiaj z boku rzeczy ważnych dla Ciebie. Nie zapominaj o nich. Zatrzymaj się kiedy świat podrzuca Ci coś nowego, pomyśl, zadecyduj świadomie.
Co się stanie, jeżeli tego nie zrobię?!
Jest mała i przydatna rzecz, która pomagała Jackowi przez cały późniejszy okres w trzymaniu się swoich priorytetów. Pytanie do samego siebie: co się stanie, jeżeli tego nie zrobię? Co najgorszego może się wydarzyć za jakiś czas z powodu mojej bierności?
Dobrze w takich sytuacjach zadać sobie takie pytanie. I tu wcale nie chodzi o to, aby uzyskać odpowiedź. Chodzi jedynie o obraz, który jako pierwszy namaluje nam się w głowie po zadaniu sobie tego pytania. Jeżeli jest tam pustka, to śmiało – olej to. Jednak jeżeli w jakimś przypadku zdarzy się, że zobaczysz najtragiczniejszą wizję swojej przyszłości, nie będziesz mógł zasnąć albo jak Jacek przez kilka godzin będziesz wył jak niemowlę, to może czas się zastanowić, czy jesteś gotowy na takie konsekwencje. Jeżeli sama wymyślona wizja dobije Cię do podłogi, to nie chcę myśleć, co może zdarzyć się w rzeczywistości, kiedy spotka Cię to, co sobie wyobraziłeś…
Really true, nie chciałbym być w Twojej skórze wtedy.
Poświęcenie, to gotowość do ponoszenia ofiar!
Brzmi to strasznie i banalnie, ale jest jak najbardziej prawdziwe. I oczywiście, że można powiedzieć, że nie trzeba rezygnować z czegokolwiek i dogadzać wszystkim i we wszystkich aspektach… wskaż chociaż jedną taką osobę. Wszystko ma swoją cenę. I najczęściej – co dobre i tragiczne – nie chodzi o wartości materialne.
To coś innego niż wybór…
Ponoszenie ofiar to zdecydowanie coś innego niż wybór. Oba wyrażenia są bardzo blisko, ale jest znacząca różnica pomiędzy np. niespotkaniem się z facetem, który Ci się podoba, i który Cię pociąga, a zakończeniem małżeństwa po dwudziestu latach, bo mąż przestał spełniać swoje obowiązki małżeńskie i za nic nie chce do nich powrócić. A przecież przysięgaliśmy przed Bogiem i rodziną, przyjaciółmi i znajomymi.
Ponoszenie ofiar, to poświęcenie czegoś, co już się ma. Czegoś, w co włożyło się pracę, czas i zaangażowanie, czasami pieniądze. A wybór czegoś, to decyzja ku jednej z możliwości, coś, do czego nawet jeszcze nie mamy pewności czy warto się za to zabierać.
Tu oczywiście, że patrzy się na wszystko w kontekście straty, bo jak można inaczej spojrzeć. I to poświęcenie objawia się właśnie świadomą stratą, rezygnacją z czegoś, co się posiada, na korzyść czegoś innego.

Wielkie rzeczy wymagają wielkich wyrzeczeń
To bardzo ciekawe, że ludzie mają tak głęboko zakorzenione błędy w obserwacji codzienności. Weźmy dla przykładu otyłych, żebym mógł też na sobie trochę poużywać. Jeszcze 2 lata temu, przy wzroście 179 centymetrów ważyłem 99,7 kg. To spora nadwaga. Miałem fart, że wyniki moich badań były w normie w większości, ale nie zmienia to faktu, że zapuściłem się tak, przez jakieś 3 lata.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że doprowadzenie do normalnej wagi (około 83 kg.) zajęło mi trochę ponad półtora roku. Zaskakujące. 3 lata zapuszczania się, po to, żeby w 1,5 roku przywrócić względną i subiektywną normalność. To samo było z bieganiem. Przez 25 lat mojego życia sport i ruch powodował u mnie wysypkę. Jak pojawiał się WF w planie lekcji, to ja nie pojawiałem się w szkole, a kiedy moi znajomi turlali piłkę na boisku, ja turlałem kolejną butelkę po piwie…
To tylko i aż…
Minęły 3 lata od kiedy zacząłem biegać i chodzić po górach. Nadużyłem słowa bieganie, bo przypomina to bardziej człapanie i udawanie, że to wszystko można tak nazwać. A w górach pojawiam się tylko po to, żeby fajnie wyglądać na Instagramie. Moje ciało dopiero uczy się, że jest coś takiego jak aktywność fizyczna. Ja sam uczę się, że to całkiem spoko sprawa. I mam nadzieję, że być może za kilka, kilkanaście lat, będę w stanie pobiegać po górach i nie zdechnę na miażdżycę, cukrzycę albo inne choroby związane z tym, że siedziałem ćwierć wieku na dupie.
Oczywiście nauka doskonale już opisała to, że ciało adaptuje się bardzo szybko i stanowczo szybciej radzi sobie ze zmianami na dobre, niż się zapuszcza. To akurat nam wszystkim na plus. Dążę do tego, że jak możesz chcieć czegoś wielkiego poświęcając temu godzinę w tygodniu? Nie idzie Ci w pracy, nie zarabiasz więcej? A tam siedzisz 8 godzin dziennie! To jak chcesz mieć więcej, nie robiąc więcej?
Można tę miarę przyłożyć do wielu elementów codzienności i się wcale nie pomylić zbytnio w szacunkach. Zastanawiam się jedynie jak można mieć oczekiwania względem braku działań. To nie będzie jakieś odkrywcze, ale jak chcesz więcej, to po prostu pracuj więcej i ciężej. Ucz się więcej, czytaj, biegaj, spędzaj czas z partnerem. Lepsze efekty, to tylko i aż większe zaangażowanie. Większe zaangażowanie to tylko i aż większe poświęcenie.
Nie każdy może, potrafi albo lubi się poświęcać…
Są dwa genialne opisy poświęcenia się pasji i pracy, czegoś, co się naprawdę kocha. I to też można przyłożyć w wiele życiowych przykładów. „Dziennikarstwo jest zazdrosne o każdą chwilę, nie znosi konkurencji…” tak powiedział Kuba Wojewódzki o dziennikarstwie. Z kolei w podobnym tonie o pisaniu wypowiadał się Zygmunt Miłoszewski, że „aby pisać, trzeba lubić przebywać samemu w swoim towarzystwie, trzeba być przygotowanym na samotność”.
To bardzo trafne ujęcie tematu i aspektu poświęcania się. Bo to samo tyczy się również ludzi znanych ze świata biznesu, polityki, telewizji (mówię o takich, którzy realnie zapracowali na swoją pozycję, a nie o tych, którzy są znani z tego, że są znani). Sporo z nas chciałoby zarabiać tyle, co Jeff Bezos, czy Elon Musk. Ale czy tak samo sporo chciałoby pracować tyle, co oni?! Byłbyś w stanie poświęcić pracy 12,16 godzin dziennie skoro nie możesz usiedzieć w swojej 8? Czy jesteś gotowa na rezygnację z imprez i znajomych, żeby skupić się na uczenie się nowych rzeczy w weekendy? Czy jak wracasz po pracy, to jesteś gotowy siadać dalej do pracy lub nauki?
Te wszystkie pytania są bardzo na miejscu kiedy myśli się o robieniu czegokolwiek, bo jeżeli już na nich się wyłożysz lub sprawiają Ci dyskomfort, to pomyśl o powtarzaniu takiego schematu pracy przez np. następne 30 lat… Przedsiębiorcy poświęcają cały swój prywatny spokój i czas, żeby zadbać o klientów i pracowników. Potrafiłabyś odsunąć rodzinę, urlop, wypoczynek na bok, bo trzeba zająć się nagłym przypadkiem w firmie, bo Twój pracownik ma kłopoty? No właśnie, to jest poświęcenie.

Poświęcenie, to robienie rzeczy dla innych…
No tak, bo zapomniałbym o najważniejszym. Tym, że poświęcenie, to również praca na rzecz innych. Nie ważne w jakiej formie. Nieistotne jest również w jakim wymiarze. Poświęcenie siebie, na korzyść innych. Jak mogę opowiadać takie herezje, skoro jestem zwolennikiem patrzenia na siebie w pierwszej kolejności?
Już tłumaczę.
Być przydatnym dla społeczeństwa. Zostawić ten świat odrobinę lepszym miejscem…
Nie wiadomo od dzisiaj, że świat nabiera tempa, a ludzie „żyją coraz bardziej” – chciałoby się powiedzieć. I to bardzo dobrze, w każdym wymiarze. Nie zmienia to faktu, że jak wspominał Lem w jednym z wywiadów, to krótkowzroczna ocena sytuacji. Nasz pęd życia i pośpiech można porównać do skoku z 50 piętrowego wieżowca – bóg jeden wie dlaczego bez spadochronu…
Jeżeli spojrzymy na tego lecącego człowieka z okna na 30 piętrze i zapytamy – co tam? Stwierdzi pewnie, że jest znakomicie i nigdy nie bawił się lepiej.
Dobrze byłoby na dole rozłożyć mu jakąś poduszkę do lądowania. Nie mamy żadnej pewności czy pomoże. Nie mamy również nadziei na to, że pomoże. A jednak gdzieś w środku można wyczuć, że warto to zrobić. Dać szansę na przeżycie uciekając od metafory skoku. Może nie nam i za naszego życia, może nawet nie naszym dzieciom, a być może wnukom, jeżeli się o nie wszyscy po kolei postarają.
Jest tyle spraw, którymi warto się zająć w globalnym ujęciu. Prawa kobiet, głód, susze, bieda, choroby fizyczne i psychiczne, globalne ocieplenie, problemy z plastikiem i śmieciami, wyzysk, wojny… Nawet nie chce mi się dalej wymieniać, to jedynie skromna garstka tego, co mamy pod nosem. Od lat zapędzamy się w niezłe szambo, dobrze byłoby coś z tym zrobić, aby innym kiedyś żyło się lepiej. O ile w ogóle uda się pożyć. Nie ważne czy to będzie fundacja, protest, czy co tam sobie wymyślisz. Zrób cokolwiek, świata nie zmienisz – to pewne. Ale… die tryin!
Jest wiele książek o tym jak pomagać sobie. A znacząco mniej o tym, jak pomagać innym…
Albo nie ma ich w ogóle. I to jest trochę niepokojące, że tak wielu „ambasadorów sukcesu” potrafi powiedzieć o tym jak pomóc sobie, a nie ma bladego pojęcia o tym, co i jak zrobić dla innych. Swoją drogą, to chyba wiąże się nieco z powyższą kwestią, ale jakoś nie mogłem się powstrzymać od powiedzenia o tym.
A Ci którzy pomagają tak na serio, raczej niewiele o tym mówią. To dobre i kiepskie. Może najwyższa pora zacząć mówić o tym więcej…
Wróćmy jeszcze na moment do Jacka i jego poświęcenia się dla innych. Nie wiem, czy to mu pomogło całkowicie, jest w trakcie robienia różnych rzeczy. Ale z największą pewnością jego życie nie jest już szare. Nawet nabiera jakichś kolorów… Chyba dobrze. Nawet gdyby to nie miały być jego kolory. Może to właśnie jego poświęcenie dla ludzkości?
I żeby pozostać w klimacie, nie byłbym sobą gdybym nie zapytał.
W takim razie słucham… Jak Ci mogę pomóc?