O co chodzi z tym całym tytułem?
Jest już późno i doskonale wiem, że artykuł powinien być gotowy wcześniej, ale nie mogę sobie odmówić opóźnienia związanego z projektem pobocznym, którym jest kanał na Youtube o którym już wkrótce się dowiecie. Za oknem praktycznie szaro lub buro; ciężko to określić. W pokoju jest ciemno, a jedyne światło to ekran otwartej zakładki WordPressa z nowym wpisem i zakładka YT. Obok klawiatury telefon, który milczy, a wolałbym aby pojawił się tam dymek powiadomienia ze znanej aplikacji do rozmów od firmy Marka Z. Z drugiej strony sam to wybrałem. Decyzje są okupione poświęceniami, a ja trochę za dużo momentami poświęcam. Mimo wszystko wiem, że to w imię wyższych celów. Myślałem, że kontakt z ludźmi to nie dla mnie, ale czy na pewno?
Kontakt z…
Ostatnio dopadła mnie straszna nostalgia związana z poczuciem samotności w realizacji swojego życia. Czasami jest mi po prostu „pusto” wokół. Przyjaciółka powiedziała mi przy naszej ostatniej rozmowie, że w jej drodze do szeroko rozumianego sukcesu czy też szczytu kariery od dawna jest pusto i to naturalna kolej rzeczy. Im jesteś wyżej tym mniej miejsca dla innych. Ona jest już bardzo daleko, przy szczycie. Ja dopiero zacząłem wędrówkę na swoją górę, a już brakuje mi ludzi.
Czy to kwestia tego, że poziom społeczny jest naprawdę tak nisko, czy zawędrowałem już wystarczająco wysoko mimo tego, że ani efekty ani poczucie wewnętrzne wcale na to nie wskazują? Byłbym daleki od sugestii, że jestem już na tyle wysoko. Wręcz przeciwnie. Fakt, że blog rozrasta się miesiąc do miesiąca w olbrzymiej skali. Ale nie wiem, czy to jest adekwatne do sytuacji i czy ma jakiekolwiek odniesienie.
Z drugiej natomiast strony, mam totalnie mieszane uczucia co do braku kontaktu z ludźmi. Pochłonąłem się swoimi zadaniami i odrzuciłem od siebie większość otoczenia. Ale do jasnej cholery jesteśmy chyba zwierzętami stadnymi. Albo i nie?
Czasami chciałoby się zacytować Taco. „Tak mnie wkurwia kiedy nie odbierasz. Tak mnie irytuje. gdy nie odpisujesz.” Niestety działa to w dwie strony, a przynajmniej teraz to wiem. 🙂
Mimo wszystko.
Wiem, że skrajności nigdy nie są dobrym rozwiązaniem. Pisałem o tym już parę razy, a raz na pewno tutaj. Po przestudiowaniu wybitnych jak dla mnie życiorysów tak wielkich ludzi jak Einstein czy Tesla miałem nieodparte wrażenie, że najsłuszniejszą opcją jest zamknąć się w wieży. I pracować, pracować, pracować. Aż do oporu. Tak w wielkim uproszczeniu działali wyżej wymienieni. Byli samotnikami, nie potrzebowali tłumów. Ja do tej pory również nie potrzebowałem tłumów, a zaledwie garstkę najważniejszych. I wcale mi to nie przeszkadzało, że nie mam innych.
Pytanie do publiczności.
Zastanawiam się czy to nie jest tylko chwilowy epizod, i tego bym sobie życzył. Chodź zabrzmi to pretensjonalnie i arogancko oraz prostacko i chamsko to wiem, że spora większość ludzkości i tak mnie nie interesuje. Domyślam się, że działa to dokładnie w drugą stronę tak samo. Jeżeli dzisiaj by mnie zabrakło to świat nie zatrzyma się, a dla większości społeczeństwa i to skrajnej (chyba wszystkich) będzie to obojętne i obudzą się jutro ciesząc się dniem. 🙂
Czy tak ciężko jest mi zrozumieć to, że potrzeba nam drugiego człowieka obok nas? Czy to tylko złudne wrażenie?
Jak bardzo w swojej ignorancji co do ludzi się zatraciłem? I czy faktycznie można to nazwać ignorancją?
A wreszcie, czy kogokolwiek to obchodzi? Po co nam inni ludzie?
Czy potrzebujemy tabunów bliskich nam osób?
A jeżeli tak to po co?