Decyzje w życiu prywatnym.
Decyzje w moim życiu były dość skomplikowane, jak w życiu każdego z nas.
Dlaczego ja nie podejmuję decyzji, żeby zmienić coś w swoim życiu? Co pcha ludzi w marazm i ciągnie ich na dno? Z jakiego powodu do cholery, nie chce Ci się robić tego co sobie postanowiłeś i siedzisz na dupie przed telewizorem, komputerem, przewijasz Facebooka 2 lata wstecz, linkujesz zdjęcia śmiesznych kotów, albo dennych haseł motywujących z cudownymi pejzażami w tle aby Twoi znajomi myśleli, że napier*alasz i ciśniesz po swoje naprzód.
Po co w kółko gadasz o tym, że świat jest ch*jowy, ludzie są źli i trzeba to wszystko zmienić, a Twoje działania kończą się na wypiciu piwa po pracy i/lub w weekend i stwierdzeniu, że jesteś tak zmęczony, że musisz odpocząć? Musisz odpocząć, faktycznie – 52. weekend od początku roku… Co to za patologiczna sytuacja?
Mówisz jedno, robisz drugie, a myślisz jeszcze co innego. Jakim trzeba być zaplątanym w sidła nieznajomości siebie i niekonsekwencji żeby doprowadzić do takiej sytuacji? Hmmm… wydaje mi się, biorąc pod uwagę moje doświadczenia, że nie trzeba być słabym aby zajść w to miejsce, wręcz przeciwnie – można osiągać wiele i znaleźć się w tym punkcie, ale dokładnie na te same meandry trafiają ludzie silni jak i słabi. Ale co nas tam spycha? Nie wiem, co nas, ale wiem co mnie zaprowadziło przed tą przepaść…
Otoczenie po raz pierwszy.
Ludzie i otoczenie. Łatwo i przyjemnie zepchnąć całą odpowiedzialność na zewnętrzne okoliczności. W moim przypadku jednak byli to ludzie, których sam sobie wybrałem i otoczenie, które zaakceptowałem. „Ale Bartek, przecież to Twoja decyzja, nie możesz mieć o nią pretensji”. No i nie mam, absolutnie do nikogo poza samym sobą, pragnę jedynie podzielić się, i być może ustrzec Was przed nie podejmowaniem decyzji, gdyż jest to opłakane w skutkach. Siedząc poza granicami kraju, doświadczyłem spotkań z dość sporą liczbą ludzi, innych ode mnie, którzy byli raczej mało ambitni – nie mówię tu o wszystkich a o generalnej większości, którą spotkałem na swojej drodze. Umówmy się praca na najprostszych stanowiskach, takich jak magazynier czy operator wózka widłowego nie przyciąga ludzi wysokich lotów, ambitnych i łaknących życia pełnym serduchem.
Decyzje, a otoczenie.
Mieszkając we Wrocławiu otaczałem się olbrzymim kręgiem znajomych, nie zawsze w rozsądny sposób, było obok mnie mnóstwo ludzi, którzy w mniejszy lub większy sposób byli pokroju raczej średniego – czyli intelektualnie i psychicznie na podobnym mulastym poziomie co ja. Oooo nie, jak możesz obrażać ludzi i pisać o nich takie słowa??!! Za kogo Ty się masz?! Za inteligentnego i rozumnego człowieka, który wie, że nawet idiota (taki jak ja) może dokonać słusznych wyborów w życiu i pójść wymarzoną ścieżką, bez jakichkolwiek wątpliwości.
Czy to aż bardzo razi w oczy, że chciałbym czegoś więcej? Czy to źle, że chciałbym, aby ktoś kiedyś powiedział, że zrobiłem kawał dobrej roboty i świat przez to stał się lepszy? Czy muszę słuchać o tym, że życie według znakomitej większości ludzi opiera się na tym, że: rodzisz się, przez całe zasrane życie chodzisz do słabej roboty za słabe pieniądze, obiecujesz miłość i wierność przed Bogiem i rodziną, a później pieprzysz o tym, że ślub to błąd, płacisz jakiejś chorej instytucji krocie za pożyczkę na dom, z którego Twoje dzieci spieprzą prędzej czy później w świat, a na samym końcu zdychasz i zastępuje Cię następny Iksiński?!
Może ja nie rozumiem? Wyjaśnij mi proszę.
Czy to mi się poprzewracało w głowie i powinienem się leczyć, czy może coś z tym dzisiejszym myśleniem jest nie tak? Z wyżej wymienionych powodów zrezygnowałem z większości znajomości, które moim zdaniem w podobnym światopoglądzie nie żyją i do tego nawet nie potrafią powiedzieć czego chcą w życiu. Zrzucenie nadmiaru kilogramów, codzienne aktywności fizyczne, własna firma i sporo gotówki to były moje priorytety za granicą. Totalnie zapomniałem o najbliższych mi osobach, zapomniałem o tym, że muszę dbać o związek, że ciągły kontakt z ludźmi lepszymi od siebie to raczej pożądane zachowanie, uczenie się to spoko umiejętność. I z tych wszystkich rzeczy, które chciałem tylko za firmę się wziąłem. I tak nie na 100%, tylko na pół gwizdka, bo byłem totalnym ignorantem i leniem. Nie chciało mi się, ciągle narzekałem i znajdowałem sobie tysiące wymówek.
Jak bardzo mi się nie chciało.
Nie byłem cierpliwy, nigdy. Na pierwszy ogień po kilku miesiącach straciłem tożsamość – to brzmi jakbym leczył się w szpitalu psychiatrycznym, ale już spieszę z wyjaśnieniem, że chodziło tu o to czego chcę, do czego dążę i co chciałbym osiągnąć. Totalne dno, nie robiłem nic oprócz wstanie do pracy, spania i jedzenia. I tak dziwię się, że nie skończyłem „u czubków”. Następne co rozgniotło mnie jak robala to rozpad związku – po prawie czterech latach miłość mojego życia, którą olewałem (tak teraz to wiem). powiedziała mi, że już nie daje rady i ma dość. Dotarło do mnie po miesiącu co się dzieje i zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, że chyba coś jest nie tak. Po powrocie dostałem w pysk od moich najbliższych przyjaciół, tak chyba mogę ich nazywać. Dowiedziałem się, że jeżeli dalej będzie to wyglądało tak jak dotychczas, to sorry, ale nie będą się dłużej angażować w tą znajomość…
Kubeł zimnej wody na łeb.
Trzy przełomowe momenty, nie wiem czy doświadczyliście kiedyś uczucia jakby ktoś wyrywał Wam kawałek serca lub duszy. Straszne uczucie. Mój dziadek zawsze powtarza: „Bartuś, nie nauczysz się, jak nie przejedziesz się gołą dupą po nieheblowanej desce”. No to się bujnąłem parę razy wte i wewte i dalej chyba nie wszystko do mnie dotarło, ale dociera już dużo więcej. A chyba na tym polega nauka i wyciąganie wniosków. Teraz wiem, że jeżeli mówi się i pragnie się czegoś to się to robi, po prostu się zasuwa. Dzień, noc, przed pracą, po pracy, w każdej wolnej chwili, a nie mówi o tym, że się robi.
Wojewódzki jest spoko! Cytując klasyka…
Problem z podejmowaniem decyzji i podążaniem za nimi jest moim zdaniem prosty, chodź nie dostrzegalny na pierwszy rzut oka. Każdy kołcz, mentor, magik i „pan-sukces” – z MLM’a powie Ci o tym, że musisz stawiać sobie cele i budować plany. Nie słyszałem niestety od żadnego z nich, że to wszystko co zaplanujesz jest okupione stratą i kosztami. Od najprostszych rzeczy jak rodzina, znajomi, imprezy itp., aż po związek, dzieci, przyjemności i całą stertę tych przyjemnych codziennych rzeczy, które sprawiają, że jesteśmy uśmiechnięci. Kuba Wojewódzki powiedział kiedyś o dziennikarstwie, że „dziennikarstwo jest zazdrosne o każdą chwilę wolnego czasu, jeżeli piszesz artykuł i myślisz o tym, że gdzieś tam znajomi imprezują to zapomnij o dziennikarstwie”, wiem że tyczy się to profesji, ale mam poczucie graniczące z pewnością, że można to przenieść na każdą płaszczyznę życia.
A więc.
Sparafrazuję to do tematu podejmowania decyzji o zmianie czegoś w swoim życiu. Można powiedzieć, że Twoja pasja lub cel jest wyborem pomiędzy imprezą, a artykułem, piwkiem,a siłownią itd. Jeżeli coś robisz i podjąłeś decyzję o tym, że chcesz coś zmienić, ale nie jesteś w stanie poświęcić innych rzeczy lub ludzi kosztem swojego celu, to zapomnij, że gdziekolwiek dojdziesz. Pamiętajcie, że to tylko moja obserwacja i nie ma ona żadnego naukowego potwierdzenia to coś w tym musi być, skoro miliardy osób robią falstart ze swoimi planami i decyzjami, co roku obiecując sobie coraz to nowe rzeczy, które gasną przy najmniejszej obietnicy chwilowej uciechy, która odciąga od zaplanowanego zadania.
Czy tak właśnie jest?
Dużo szukałem również (być może za mało i ktoś mnie poprawi), ale nie znalazłem informacji jakoby ludzie stojący za wielkimi markami, których nazw celowo nie podam wychodzili do pracy o 8, wracali o 16, wrzucali piwko w rękę, dupę na kanapę i serial na TV. Chyba, że się mylę i jestem kosmitą nie znającym realiów i świat wygląda zupełnie odwrotnie niż opisuje, a to wszystko to sterta bredni, które nie mają żadnego potwierdzenia w rzeczywistości. Pytanie, które mi się nasuwa do Was, bo ja już sobie na nie odpowiedziałem. Jak wiele sytuacji, relacji i rzeczy jesteś w stanie poświęcić i bezpowrotnie stracić, aby osiągnąć to co pragniesz? Jak dużo jesteś w stanie płakać z bólu i iść mimo wszystko, aby osiągnąć to o czym marzysz?
Znowu klasyk o decyzjach…
„Wiem, że świat nie spodziewa się po mnie zbyt wiele” powiedział Laska, w kultowej już komedii „Chłopaki nie płaczą”. Ja osobiście również od świata zbyt wiele nie oczekuje, na pewno nie do czasu w którym, to ja dam mu tyle, aby na coś zasługiwać. Ale ponad wszystko oczekuję dużo od siebie. Nikt, nigdy nie da nam nic za darmo, świat w ten sposób nie funkcjonuje. Nie życzę nikomu z Was dnia w którym ktoś Wam powie, że ma już dość. Ale bardziej nie życzę nikomu dnia w którym sam sobie w lustrze powiesz – „mam Cię dość”.
To przerażające uczucie…