Jestem tak bardzo nieistotny.
Tak wiele nas łączy ze światem dookoła, a rzadko się nad tym pochylam. Opowiadam o egoistycznych i samotnych walkach z tym, a nie za często poruszam temat wroga i jednocześnie sprzymierzeńca. Wierzę, że każdy z nas może mieć lepsze życie niż ma dzisiaj. I mam przekonanie graniczące z pewnością dotyczące tego, że naprawdę nic oprócz ciężkiej pracy nie potrzeba do zmiany. Nawet ci, którzy żyją w patologiach i skrzywieniach, mogą cieszyć się życiem takim, jakim chcą. Oczywiście nie ma nic za darmo. Z drugiej strony na to patrząc, to jeżeli nie chce Ci się czegoś robić dla siebie, to jaka jest szansa, że ja coś za Ciebie zrobię? A dodatkowo, nie przebierając w słowach, marnujesz mój cenny czas. Jeżeli naprawdę nie masz ochoty podnieść dupy i się zająć czymś, co jest dla Ciebie ważna, to precz! I to w najgorszym tego słowa wydaniu.
Tyle słowem wstępu
W przyrodzie nic nie ginie — głosi jedno z powiedzeń. I tak z logicznego punktu widzenia to krąg życia od ziemi do ziemi prowadzi. Chociaż na tę analogię potrzeba trochę więcej niż kilkanaście minut podczas czytania tego artykułu. To już w ogóle zbyt wiele jak na dzisiejsze czasy. Mam przestać biec za króliczkiem i zastanawiać się nad pogonią? Toż to absurd!
Niewiele jest miejsc, które wprawiają mnie w tak chłodny i to nie tylko z powodu temperatury nastrój jak góry. Każda pora roku, w każdym możliwym i sprzyjającym czasie odwiedzam te olbrzymy uformowane przez matkę naturę, jak i pagórki za wioską stworzone również przez tego samego twórcę. To niesamowite, że można obserwować miejsca, które z respektu i szacunku zdobywców pochłonęły tysiące istnień. I może jest to zbyt wyszukana i na siłę doprawiona ideologia, ale jakże trafna.
Jesteśmy tak bardzo podobni…
Życie, gdyby na nie spojrzeć od narodzin a właściwie już z perspektywy poczęcia to najpierw dla przyszłych rodziców, a potem dla nas samych przypomina pasmo górskie, a śmierć jest z tego pasma zejściem. Setki problemów i wyzwań towarzyszące nam w ciągu całego życia są niejako odpowiednikiem każdego kroku w stronę szczytu. Przepaście i urwiska to dla mnie analogia używek, alkoholu, pornografii, hazardu, zdrady i rezygnacji. Każdy krok to krok, nad którym się nie zastanawiamy, a warto by było. Czy to aby dobre posunięcie?
Przez to pasmo rozumiem również odcinki gładkie i spadki poziomu nachylenia, które również towarzyszą nam w życiu jako „czas lżejszy” i idąc metaforą, są to te „lata tłuste”.
Podobnie jak w górach, tak i w codzienności nasza droga to nieustająca sinusoida z początkiem na dole i na tym samym dole wieńcząca swój koniec. Nie zmienimy tego i w żaden sposób nie wpłyniemy na to. Można się na to obrażać, walczyć z tym, ale skończy się to w taki sam sposób jak walka z wiatrakami opisana w powieści Miguela de Cervantesa. Z tą różnicą, że nie ma przy nas Sancho Pansy, a akcja nie dzieje się w Hiszpanii.
Walczę o każdego czytelnika, bo uważam, że każdy, kto tu trafia, szuka czegoś, co mu pomoże, a takie teksty staram się tworzyć. Moja praca i idee rozpowszechniają się tylko dzięki ludziom. Spędzę znów kilka godzin, udostępniając moje wpisy, a Ty możesz to zrobić, klikając w guzik poniżej. Proszę, zrób to, jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy.
[social_warfare]
Czemu tak wiele nas łączy z górami?
Poprzez wędrówki w górach zdałem sobie sprawę z wielu niesamowitych i jednocześnie oczywistych kwestii. Z tą różnicą, że nie uleciały jak motyl truizmu, a jak napis na kamiennej tablicy we mnie zostały.
W górach niczego się nie udaje. Jeżeli jesteś na szlaku sam, to jesteś sam. Nie ma nikogo, przed kim musisz udawać albo grać. Wiele z zachowań nie ma sensu. Nie trzeba za niczym gonić, wręcz przeciwnie. Trzeba uważnie patrzyć pod nogi, a szczególnie w zimie. Nie można albo jest ciężko biec bez opamiętania. Nie warto ignorować osób, które mijamy, bo to jedyni towarzysze wędrówki. Ciężko jest uciec od wewnętrznych głosów. Teraz już rzadziej, ale nie ma internetu seriali i innych rozpraszaczy. Wszystkie te powyższe i masa innych dodatkowych spraw towarzyszą nam codziennie. I mimo usilnych starań uciekamy do nich, aby niejako „odkleić” się od rzeczywistości.
W górach nie ma tego komfortu. Jesteśmy sami. Zdani tylko na siebie. I to jest piękne i niesamowite. Może się okazać, że nagle stajemy się zupełnie innymi ludźmi. Tymi prawdziwymi. Może się okazać, że pojawiają się zachowania na co dzień niespotykane. I nie ważne, jakie one będą! Liczy się to, że zdejmujemy maskę codzienności i stajemy naprzeciw jakiegoś wyzwania bez żadnego zaplecza, jesteśmy tylko my i nasze prawdziwe ja. Nie powiedziałbym nigdy, że tak wiele spraw można rozwiązać prostą wędrówką. Nigdy nie zdarzało mi się utwierdzić w pewnych przekonaniach tak szybko, jak w górach. Podczas wyprawy nie raz miałem „olśnienie”, które objawiało się na przykład tym, że rozwiązywałem problemy w swojej głowie, z którymi walczyłem od miesięcy.
To trochę „podróżnicze katharsis”.
Czy warto szukać takich przeżyć?
I czy warto się nad tym zastanawiać? Byłbym głupcem, twierdząc, że nie. Chodź prawdziwą odpowiedź każdy znajdzie sam. Niewiele mi i innym do tego. Nie mniej warto spojrzeć na pewne kwestie z kilometra wysokości. Świat wydaje się wtedy zupełnie inny. A perspektywa zwiększa się znacząco, co jest bardzo istotne. Wielu z nas ma problem z tym, aby złapać kontrast do swoich problemów, nadrobić dystans. Wyprawa na wierzchołki ziemi — i nie ważne, jakiej wysokości daje taką szansę, polecam każdemu.
Na koniec chciałbym zostawić Cię z dwoma genialnymi cytatami, które w górach, w moim mniemaniu odnajdują się genialnie.
„Zbudzić się, wyjść na szlak, zmęczyć się, zasnąć…”
„Dwudziesta trzecia, dzień jak Kukuczka zleciał…”