Planowanie w życiu.
Po co nam planowanie?
Nie widzę sensu tego wszystkiego! Okazuje się, że takim zdaniem bardzo często zaczynałem proces tworzenia czegoś nowego w moim życiu. Brak określonej perspektywy, lub drogi, którą trzeba przebyć, dążąc ku jakiemuś celowi wprawiał mnie w szał. Nie lubimy zbytnio myśleć, mamy problem z decyzjami, nie wiemy czego chcemy. Można by tak wymieniać w nieskończoność. Życie nie jest łatwe, proste i przewidywalne. Każdy, kto ma choć odrobinę oleju w głowie i przeżył świadomie kilka lat, doskonale o tym wie. Co więc robić aby nabrać wiatru w żagle? Jak uniknąć podejmowania decyzji w oparciu o czyjąś ocenę? Jak najprościej zyskać sens tego wszystkiego co się robi? Kiedy dni mijają bezcelowo, można pomyśleć, że w zasadzie to niewiele się dzieje. Po prostu je przeżywamy, i nikt zbytnio nie rozckliwia się nad tym co się wydarzyło lub co zrobiliśmy.
Moje problemy z brakiem wizji.
W trakcie dnia, tygodnia, miesiąca, roku można zrobić naprawdę dużo i naprawdę mało, lub nic. Plany lub wizje życia dostarczają tego czegoś co daje chęć brnąć naprzód. Czy spotkaliście się kiedyś z podłym nastrojem w pracy, której nie lubicie? Ja wielokrotnie. Każdy dzień spędzony na mozolnej, powtarzalnej lub nudnej pracy i to nie tylko na magazynie w Wielkiej Brytanii, ale również na słuchawce jako sprzedawca lub zmywaku, kiedy zaczynałem swoją karierę gastronomiczną sprawiał, że trafiał mnie szlag. Miałem wrażenie, że to się nigdy nie skończy. Czas płynął sto razy wolniej. Po pracy, mimo braku fizycznego zmęczenia mózg powtarzał mi – „to koniec, już nic więcej nie zrobisz, daj mi odpocząć”. Zmęczenie psychiczne dobijało mnie do podłogi, i może to zabrzmieć źle, ale czułem się jak po zmianie w kopalni. Tak, tak – widziałem jak ta praca wygląda, od samego oglądania byłem zmęczony jak wół. Ukłony dla górników za to co robią!
Chcę tylko powiedzieć, że nie miałem żadnego impulsu, który motywowałby mnie do kontynuowania tych działań w imię wyższego celu. Najczęściej takie sytuacje kończyły się zmianą pracy lub stanowiska z nadzieją, że coś to zmieni. Martwą nadzieją…
Jak planowanie daje nam wytrwać?
Wizja życia to swoista droga, którą chcielibyśmy podążać, a wszystko wokół podporządkowane jest właśnie tej wizji. Bez niej bardzo ciężko zmusić się do robienia nie zawsze miłych lub ciekawych rzeczy. Bez wizji na pewno ciężej jest utrzymać dyscyplinę w dążeniu do celu, a już definitywnie ciężko mieć poczucie jakiegokolwiek kierunku w życiu. Wydaje mi się, że zaplecze w postaci kierunku życia to absolutne minimum jakiego trzeba od siebie wymagać, aby móc zrealizować swoje plany i marzenia.
Ale czego ja w ogóle chce od życia?!
Długo nie potrafiłem sobie poradzić z tym, że nie wiem czego chce. Czytałem mnóstwo książek, rozmawiałem z olbrzymią ilością osób i każdy powtarzał to samo, próbuj, testuj. Nie będę się tu zbytnio rozwodził nad tematem planowania w sposób, jaki przyjęło to robić gros osób. Wiele książek jest w stanie Wam podsunąć takie rozwiązania np.
https://www.empik.com/gotowi-do-odlotu,p1172216233,ksiazka-p
https://www.empik.com/rozwoj-osobisty-instrukcja-obslugi-zak-rafal,p1109835566,ksiazka-p
To tylko przykłady, ale wydaje mi się, że dla grupy osób, która błąka się po meandrach codzienności bez zamysłu na siebie to dobry początek. W moim przypadku droga, na której miałem znaleźć to czego chcę w życiu dokładała mi jeszcze więcej problemów i myślenia w kółko o tym czego chcę. Niestety żaden z pomysłów nie wytrzymał dłużej niż miesiąc, może dwa. Ciągle zastanawiałem się co robić i podczas sporadycznego testowania różnych rozwiązań spotykałem się z rozczarowaniem. Odpowiedź na pytanie czego chcę w życiu to odpowiedź, której moim zdaniem poszukuje się cały czas. To pewnego rodzaju doskonalenie siebie jako osoby. Szczęście nie jest stanem permanentnym, nie można być cały czas szczęśliwy. Wydaje mi się, że to swego rodzaju gonienie króliczka, i to jest dość dobry opis mojego podejścia do szczęścia.
Moje rozwiązanie.
Z racji, że około rok, może dłużej borykałem się ciągle z pytaniem czego chce i co chciałbym w życiu robić zacząłem już dostawać fioła i mieć poczucie, że ten cały rozwój to naprawdę jakaś totalna iluzja. Do momentu w którym przejrzałem na oczy. Wywróciłem moje dotychczasowe spojrzenie do góry nogami i efekty pojawiły się niespodziewanie szybko po zmianie myślenia i podejścia do sprawy. Nie jest to zakończenie aby skłonić Was do oczekiwania na kolejny artykuł, ale druga część w której chcę ten sposób opisać jest mocno niestandardowa, dlatego też uważam, że trzeba to odłożyć ponieważ zaprzecza ona całkowicie temu co do tej pory powtarzane jest przez wszystkich i wszędzie, aby wizję swojego życia formułować na pozytywnym wydźwięku. Ja zrobiłem zupełnie na odwrót – zacząłem od rzeczy, których nienawidzę i czego nie chce, ale więcej o tym wkrótce.
CDN…
4 komentarze
Tez lubie planowac – ale czasami niestety trudno mi te plany wcielic w zycie 😉
Hej Karolino. Możesz mi powiedzieć jakie największe problemy napotykasz przy tym aby konsekwentnie realizować swoje działania i jak sobie z tym radzisz?
W moim przypadku planowanie to podstawa. Bez niego chyba nie byłbym w stanie zmotywować się do wielu rzeczy, w niczym nie byłoby porządku, a panował totalny bałagan. U mnie to działa i sprawia, że jakoś rozwijam się i nadal idę dalej. =]
Matt!
Słusznie, planowanie daje nam poczucie, że ciągle dzieje się coś co konsekwentnie popycha nas do przodu i daje nowe możliwości. Kwestia motywowania się wydaje mi się nieco zagmatwana, tzn. nie byłbym pewien czy to, że planujemy daje nam siłę. Wręcz byłbym przekonany, że niewłaściwe cele wyprowadzą nas na manowce i spowodują jeszcze większa niechęć. Tak było przynajmniej w moim przypadku. Zacząłbym od najważniejszego pytania – dlaczego chce robić to co chcę?
Comments are closed.