Jak pokonać lenistwo? Ciężką pracą! Nihil novi.
Jak pokonać lenistwo? To pytanie zadawałem sobie przez ostatnie kilka lat. Zadaje je pewnie sobie wiele osób. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że książek, artykułów oraz różnego rodzaju czarodziejów próbujących rozwiązać ten problem jest mnóstwo. Niestety większość i to znacząca całego opracowania tego materiału jest, najlżej mówiąc, strasznym bełkotem. Nic nie wnoszącym, nic nieznaczącym. No może w krótkiej perspektywie sprawiającym, że ktoś na tydzień przestanie robić coś złego, albo zacznie robić coś dobrego. Nie ważne co będzie później, bo ani autor książki, szkolenia, artykułu, prezentacji czy jakiegokolwiek innego źródła nie weryfikuje w praktyce efektów swojej CUDOWNEJ METODY. Kiedy zapłacisz, wasze drogi się rozchodzą, i to nie jest żadna nowość.
Jeżeli chodzi o odpowiedzialność, to również w ten sposób o tego podchodzę, ale z jednym małym wyjątkiem. Naprawdę z całego serca i całkowicie kompletnie NIE INTERESUJE mnie, co robisz ze swoim życiem, to Twój wybór i mi nic do tego, a dodatkowo nie przedstawię tutaj żadnej magicznej formułki na pokonanie lenia, bo uważam, że one nie istnieją. Poruszę jedynie tematy, które mają w*urwić Cię do takiego stopnia, że może się nad tym w końcu zdroworozsądkowo zastanowisz. Tylko Ty i twoje zdanie o sobie i nic innego.
Po pierwsze. Skąd te wszystkie oszustwa wobec siebie?
Dlaczego nie chce się nam czegoś robić? Istnieje zapewne około 7 miliardów odpowiedzi na to pytanie, więc nie wiem. Mnie nie chcę się robić pewnych rzeczy ze względu na brak natychmiastowej gratyfikacji oraz poczucia braku skuteczności, które objawia się np. w postaci pisania kolejnego artykułu na bloga z brakiem jakiejkolwiek wiedzy na temat efektywności tego artykułu. Już nawet nie tylko u mnie, ale przy okazji po stronie czytelników. Sprawne oko i mózg wyłapie, że powiedziałem, że nie interesuje mnie, co robisz ze swoim życiem. Tak, to prawda nie mam nad tym żadnej kontroli i nie chcę mieć. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo mi zależy na tym, aby te artykuły niosły realną wartość czytelnikom i pomagały im samym radzić sobie z różnymi rzeczami oraz były przyczynkiem do zastanowienia się, czy czasami Tobie nie towarzyszy podobne uczucie i problem.
Nie wiem, co Ty wmawiasz sobie, ani jakie są powody tego, że masz w dupie to, co chcesz robić w życiu i na czym Ci zależy. Chyba nie warto jednak zbytnio rozckliwiać się nad tym, ponieważ jedyne co na tym etapie jest Ci potrzebne to świadomość, że coś jest nie tak. Że dajesz ciała i nikt Ci za to nie płaci. (Chamski seksistowski żart w pierwszych akapitach — uwielbiam). Potrzeba matką wynalazków i biorąc pod uwagę, że zrozumiesz, że jesteś totalnym zerem, jeżeli chodzi o Twoje zachowanie wobec siebie samego — bo uwaga, będąc leniem, nie robisz nikomu innemu krzywdy. Chyba że robisz to swojemu pracodawcy w godzinach pracy, to powinien Cię zamienić na przyjaciela znad Dniepru. Im na razie, a przynajmniej większości jeszcze się chce. I muszą, w wielu przypadkach.
Walczę o każdego czytelnika, bo uważam, że każdy, kto tu trafia, szuka czegoś, co mu pomoże, a takie teksty staram się tworzyć. Moja praca i idee rozpowszechniają się tylko dzięki ludziom. Spędzę znów kilka godzin, udostępniając moje wpisy, a Ty możesz to zrobić, klikając w guzik poniżej. Proszę, zrób to, jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy.
[social_warfare]
Dodatkowo możesz zapisać się na newsletter, aby otrzymywać na bieżąco informacje o NOWYM projekcie wydawniczym oraz o nowościach na blogu.
Ta cholerna frustracja.
Nie wiem, czy masz podobnie, ale dla mnie najgorszy jest ten głos w głowie w kółko powtarzający, że powinienem się już za coś wziąć. Zagłuszam go skutecznie serialami i muzyką. Zabieram się do pracy najczęściej dopiero w momencie, jak już tak się wydziera, że nie można tego znieść.
Skąd to uwielbienie przyziemnych prostych uciech i nagrody w postaci słodkiego oglądania po raz piętnasty wszystkich sezonów „Big Bang Theory” albo „Mentalist”? Przyczyn szukałbym w dwóch kwestiach. Po pierwsze, to niesamowicie cudowne gnicie przed ekranem zostało nijako zakorzenione w nas tak mocno, że stało się to pewnego rodzaju kultem, a właściwie kultu lenistwa rytuałem. Po wtóre wydaje mi się, że jesteśmy przeciążeni. Świat zapie*dala tak szybko, że musimy go trochę gonić. Wyścig ten jest z góry skazany na przegraną, więc zawczasu się poddajemy.
Przestaliśmy w dużym stopniu jako ludzie doceniać chwilę obecną. Nie potrafimy się cieszyć tym, co mamy. Kupujemy setki, tysiące ch*jowych rzeczy. Jeździmy na drugi koniec świata, a wszystko, co z tego mamy to ładne zdjęcia z tygrysem w Tajlandii na FB. A do tego wszystkiego musimy być fit, czytać książki, mieć mnóstwo znajomych i być na czasie z milionami nieistotnych spraw, o które wszyscy nas pytają.
Przez to, że nie doceniamy tego, co mamy nasze wymagania stale rosną i rosną, aż stają się tak nierealnie wysokie, że ogarniamy się, że tego ku*wa najzwyczajniej w świecie nie da się zrobić i odpuszczamy.
Co z tego wynika? Jak pokonać to lenistwo?
Te wszystkie powyższe kwestie prowadzą do olbrzymiej ilości wewnętrznych konfliktów i sprzeczności. Nie wiemy, co chcemy robić. Ciągle czegoś nam brakuje, a nie wiemy czego. Nie mamy pasji, hobby, a gdyby odciąć wszystkie materialne i niematerialne uciechy oraz całe towarzystwo dookoła nas to mogłoby się okazać, że przez kilkadziesiąt lat życia nie zrobiliśmy nic i stoimy naprzeciw obcej sobie osoby, o której nic nie wiemy. Wiem, że to straszna wizja, ale jakże realna.
Nie potrafimy podejmować decyzji.
Życie i związek to sztuka kompromisów. Co za bzdura. Kompromisy z góry zakładają, że obie strony przegrywają. Sztuką jest z największą uprzejmością i chęcią zrobić to, co się chce zrobić. Od małego mam wrażenie, że presja społeczeństwa szeroko rozumianego i otoczenia również w tej szerszej perspektywie prowadzi do tego, że mam być ludzikiem, który żyje na „ogólnie” przyjętych warunkach.
„Wolność człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”. (Alexis de Tocqueville)
Nie wyobrażam sobie życia jednostki bez podejmowania decyzji. Pisałem o tym dawno temu w tym artykule. Podejmowanie decyzji we własnych sprawach i kwestia tego, jak pokonać lenistwo to jedno i to samo. A zaraz wyjaśnię dlaczego.
Brzytwa Ockhama.
Najprostsze rozwiązania są najlepsze. Świat jest bardzo złożony, ale rządzą nim proste zależności i prawa. Na większy wysiłek by nas nie było stać, więc świat ubezpieczył się i to całkiem skutecznie. Kiedy zabierałem się za bieganie, po raz 172 to w końcu spojrzałem na tę sytuację z boku. Wyglądała tak. Chciałem biegać. Bez żadnej konkretniej przyczyny, bez założenia, planu i sterty celów tak SMARTER, że nawet sam Pan Grzesiak złapałby się za głowę. Nie mniej zauważyłem również że problem pojawia się w momencie przed założeniem butów. To znaczy fizycznie, nie chodziłem biegać regularnie, bo nie chciało mi się ubierać butów — to była pierwsza fizyczna czynność, którą musiałem wykonać, żeby pójść biegać, a właściwie pobiec, pochodzić. nvm.
Naucz się wkładać buty.
First things first.
I dokładnie jak w śródtytule, zacząłem uczyć się regularnie wkładać buty. O dziwo potem z samym bieganiem albo udawaniem biegania z wywieszonym jęzorem nie było problemów. Tylko zmiana i skupienie się na tej małej czynności spowodowała regularne ćwiczenia fizyczne w moim wypadku parodię biegania.
I nieważne jak ważne towarzyszy Ci zadanie. Zacznij od pierwszego kroku. Znajdź pierwszą, najbliższą czynność towarzyszącą temu zadaniu. Postaw mały kroczek. Pewnie, że nie da się przebiec maratonu za pierwszym podejściem. Ja od kilku lat przygody z bieganiem stawiam sobie za punkt honoru udział w maratonie i może nie teraz, a za kilka lat w końcu będę gotowy.
Przygotuj się na dłuuuugi dystans.
I tutaj j*bnę takim truizmem, że wstyd. Każdy krok przybliża Cię do realizacji planu. Szybciej lub wolniej, ale tak jest. Rozmawiam z ludźmi odnośnie do oszczędzania pieniędzy. W prawie każdej rozmowie pada zwrot odnośnie do tego, że ktoś nie ma albo w ogóle brakuje mu oszczędności. Mówię wtedy, odłóż 1 złotówkę dziennie. Po roku masz 365 złotych ekstra. „Aaa to ch*j nie pieniądz”. To nie odkładaj i nie truj dupy! Piszesz bloga, książkę albo piosenki — napisz jedno zdanie, jeden wers. Chcesz biegać? Wyjdź w ogóle z domu na powietrze i przejdź się minutę. Chcesz zrzucić wagę? Żryj 1 kanapkę mniej dziennie.
To tak oczywiste sprawy, że większość ma to w dupie. I dlatego tam też znajduje się ich życie.
Jeżeli nie chce Ci się nawet zrobić tak małej rzeczy w żadnej kwestii, to czego Ty oczekujesz? Że samo przyjdzie? Nie, nie przyjdzie. Nigdy niczego mieć nie będziesz. Może to i dobrze…
No i najgorsze… Sad but true.
Zamknę ten artykuł smutnym stwierdzeniem, ale może prawdziwym w części przypadków. Może tylko Ci się wydaje, że jesteś leniwy a tak naprawdę to narzucony z zewnątrz pogląd? I coś, co w ogóle nie ma potwierdzenia w rzeczywistości.
4 komentarze
Ale tutaj nie ma się z czym nie zgadzać. Chcesz coś zrobić – zrób to, albo przynajmniej spróbuj. Nie chcesz robić – postaraj się nie robić. Lenistwo nie jest złe samo w sobie, o ile do czegoś prowadzi. Większość wynalazków zawdzięcza swą genezę lenistwu właśnie. Niech żyje lenistwo! No i oczywiście konstruktywne z niego wnioski 🙂 pozdrawiam, pisz dalej
Hej Tomku!
Genialna uwaga odnośnie tego, że cały widz polega również w nierobieniu jeżeli taki jest cel. To odniesienie do naszego skrajnego lenistwa i kombinowania w celu ułatwienia sobie życia i wynajdowania coraz to nowszych rzeczy – mega. I ciężko zaprzeczyć temu stanowi rzeczy. Fakt jest również taki, że wniosków niewiele lub wcale, w większości przynajmniej przykładów. A rozczarowanie i oczekiwania rosną u nich wraz ze wzrostem frustracji.
Dzięki za zostawienie po sobie śladu!
miłego.
Najważniejsze to mieć odpowiednią motywację i wyznaczony cel. A potem, przed podjęciem jakiegoś działania, każdorazowo zapytać samego siebie „Czy to zbliża mnie do jego osiągnięcia?”. Tylko oprócz celu odległego, głównego, warto dodatkowo wyznaczyć sobie etapy pośrednie (pamiętając nadal o tym, że każdy krok jest elementem większej całości).
Hej!
Słusznie, nie dodam tu nic więcej, bo w paru zdaniach wyczerpałeś temat 🙂
Dzięki za zostawienie po sobie śladu!
miłego.
Comments are closed.