Postanowienia noworoczne to w większości mrzonki.
Dokładnie tak, dobrze napisane — postanowienia noworoczne to banały i wymyślone na potrzeby akceptacji społecznej dziwne rytuały, abyśmy mogli poczuć się lepiej. Wiem o tym, bo przestałem biegać i nie zrzucam wagi, a dodatkowo znów się na to nabrałem. Wiesz o tym również Ty, bo wpier*alasz teraz lody, a miałeś/miałaś zrezygnować ze słodyczy na koszt zdrowia. Spokojnie, wszystko z Tobą ok. Jesteś tylko człowiekiem. Myślałem, że mocniejsze utwierdzenie moich planów w przełożeniu na noworoczne cele będzie dobrym pomysłem, a no nie było. Bo tak oto zarzuciłem te rzeczy, które zaplanowałem, a to dopiero 13 dzień nowego roku.
Celowo piszę to w niedługim odstępie od noworocznego wpisu dotyczącego planowania życia. Powyższe rzeczy zaplanowałem dokładnie według przedstawionego we wpisie schematu. I nie wyszło, a wręcz upadło. I tym jakże pięknym akcentem chciałbym Ci powiedzieć — trudno. Zdarza się. Można pomyśleć, że proces planowania jest zły, można również powiedzieć, że jestem śmierdzącym leniem; swoją drogą — czy określenie to mówi, że ktoś jest leniwy i się nie myje, więc śmierdzi? Czy może tak mocno się opier*ala, że lenistwo czuć w powietrzu? Nieważne, chodzi o to, że warto spojrzeć na problem nieudanych postanowień z boku. I tym się dzisiaj zajmę.
Dlaczego stawiamy sobie postanowienia noworoczne?
Powodów do tego jest mnóstwo. Zacznijmy od karmienia wewnętrznych demonów i swojego egoistycznego, pysznego sumienia. No tak, przestań się okłamywać, że robisz to dla misji ratowania świata! W jaki sposób Twoje 20 kg zgubionego sadła ma pomóc krajom Trzeciego Świata w rozwiązaniu problemów chorób i braku wody pitnej? Robimy to dla siebie, bo jesteśmy egoistami i pyszałkami, którzy pod wpływem chwili podejmują decyzję o zmianie czegoś w życiu, po to, aby mieć iluzję stawania się lepszym człowiekiem. No bo przecież robię coś!
Aspekt kolejny to kwestie społeczne. Stalkując na Instagramie Twoją grubą współpracowniczkę, która wrzuciła kolejne zdjęcie z zajęć jogi zen i smart pilatesu istnieje spore prawdopodobieństwo, że i Ty z wściekłością staniesz się właścicielką karnetu do siłowni, w której będziesz tylko raz lub dwa z zakupionymi za trzy wypłaty ciuchami i gadżetami. Bardzo duże prawdopodobieństwo. Lubimy być i robić rzeczy podobne do innych, a czasem wręcz takie same. Liczymy przy tym, na natychmiastowe efekty.
Pewnego dnia będę…
To, że nie znamy w większości powodów zmiany, jest naturalne. Nie chce się nam nawet pomyśleć nad tym, dlaczego coś jest dla nas istotne, bo uważamy, że to głupie. Ja tak miałem, a Ty okłamuj się dalej, że tego nie robisz. Najważniejszy w całym procesie wydaje mi się motyw wizji życia idealnego, bez wysiłku. Cytując klasyka:
Poranek Kojota reż. Olaf Lubaszenko
Należysz do ludzi, którzy całe życie spędzają na wyspie fantazji nazywanej „pewnego dnia będę”. Błąd. Ty nigdy nie będziesz, nie masz jaj.
I tak w uproszczeniu można ująć nasze podejście. Coś chcemy, ale nie do końca coś w tej kwestii robimy. Tu nie ma z czym dyskutować. Jest oczywiście mnóstwo przykładów pozytywnych, ale oni; o zgrozo, nie działają w taki sposób. I większość z nich wie, po co robi, to co robi, i gdzie w tym widzi sens. Skoro nie masz efektów, to najwyraźniej czas na zamianę myślenia o dążeniu do upragnionych rzeczy.
Walczę o każdego czytelnika, bo uważam, że każdy, kto tu trafia, szuka czegoś, co mu pomoże, a takie teksty staram się tworzyć. Moja praca i idee rozpowszechniają się tylko dzięki ludziom. Spędzę znów kilka godzin, udostępniając moje wpisy, a Ty możesz to zrobić, klikając w guzik poniżej. Proszę, zrób to, jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy.
[social_warfare]
Proces działania przy postanowieniach noworocznych
To, że zewnętrzne czynniki nie są żadną motywacją do zmiany, tłumaczyłem już w poprzednich artykułach, a wcale nie było ich mało. Możesz odkopać je na dole tego artykułu w sekcji „Podobne wpisy”. To, że osiąganie rezultatów wiąże się z długotrwałym i mozolnym procesem ciężkiej pracy również gdzieś padło. Warto się jednak pochylić nad tym, dlaczego tak łatwo się poddajemy. To znaczy, dlaczego tak wiele przemyślanych nawet czasami kwestii i przegadanych ze znajomymi ląduje po małych porażkach i niepowodzeniach w śmieciach? Byłbym skłonny powiedzieć, że w moim przypadku to perfekcjonizm i poczucie bycia profesjonalistą we wszystkim, czego się dotknę gra pierwsze skrzypce. A patrząc choćby na tego bloga, z jakimkolwiek profesjonalizmem i perfekcją ma to niewiele wspólnego.
Żądamy od siebie wiele, od świata również. Nie tylko, nic z siebie nie dając, ale nosząc nosy zadarte wyżej, niż niejedna hollywoodzka gwiazda — to właśnie my, tacy jesteśmy. Ciężko to wykorzenić i raczej powiem, że to codzienne walka z tym, to jedyne rozwiązanie. Nie da się tego wyplenić całkowicie. Mnie na pewno się nie udało, jak widać.
Powtarzam po raz kolejny. Postanowienia noworoczne i nie tylko, bo jakiekolwiek to bieg długodystansowy. Naucz się z tym żyć i rozumieć
Spojrzenie na krótkotrwały efekt to droga donikąd, a właściwie to żadna droga. Chyba że do poprawienia swojego ego w małym stopniu. Albo podbudowania się po życiowej katastrofie. Na dłuższą metę, liczy się tylko i wyłącznie każdy podejmowany przez Ciebie krok i działanie. Nic więcej. Każdy krok przybliża Cię lub oddala od Twoich pragnień.
Słomiany zapał to olbrzymi wybuch niczym niepodpartego entuzjazmu, który znika po doświadczeniu i poczuciu namacalności efektu. Pójście na siłownię, nawet na 12 godzin, siedem dni w tygodniu nic nie daje. Jeżeli staniesz po tygodniu przed lustrem, nie zobaczysz nic, żadnych efektów. Jeżeli jednak powtórzysz tę czynność tylko przez godzinę, trzy razy w tygodniu przez rok, to na siłowni łącznie spędzisz ponad 150 godzin i być może stając przed lustrem po tym roku, powiesz sobie, no spoko, dobra robota!
I wiem, że to wszystko scenariusze, które doskwierają nam na co dzień, ale świat dzisiejszy nauczył nas błędnego toku myślenia. Nie ma nic na już, nawet chwilówka, którą otrzymasz od razu, niesie swoje długoterminowe konsekwencje w odstępie czasu. Działanie wymaga planu i lepszy jest plan jakikolwiek niż żaden. Gorąco zachęcam Cię do zajrzenia do tego wpisu. W nim przedstawiam kompletny praktyczny poradnik jak poukładać swoje plany na cały rok, co nie wiąże się w żaden sposób z efektami Twoich działań. To Twoja praca, nie moja. Ja tylko pokazuję, jak się do tego zabrać.
Postanowienia noworoczne i garść gorących wniosków z ostatnich dwóch tygodni
Po pierwsze i najważniejsze. Nieistotny jest czas i to czy to są postanowienia noworoczne, czy wielkanocne, urodzinowe albo inne. Zawsze jest spoko robić coś lepiej, niż nie zrobić nic. Po drugie, dobrze jest mieć towarzyszy w podróży. To znaczy, że jak już coś robisz, to znajdź sobie chociaż jedną osobę, która zaciągnie Cię na siłownię, zmusi do niewydawania kasy albo strzeli w pysk jak zapalisz kolejnego papierosa. Po trzecie. Zapobieganie jest dużo fajniejsze niż gaszenie pożarów.
Postanowienia noworoczne, zmiana pracy, oszczędzanie pieniędzy czy zadbanie o zdrowie dobrze jest realizować wtedy, kiedy nie jesteśmy do tego zmuszeni. Wtedy jesteśmy zawsze na wygranej pozycji. Nie mówię celowo o tym, że jak poważnie zachorujemy, to nagle zaczynamy o siebie dbać, bo to normalne. Sztuka jest zająć się tym, aby nie doprowadzić do takiej sytuacji. Co nie jest proste, ale wykonalne. Podaję banalny przykład.
Jeżeli chcesz zmienić pracę, to wysyłaj CV, kiedy pracujesz i nie masz kłopotów, pójdź na 1 lub 2 rozmowy rocznie i zobacz, jak się układają sprawy na rynku pracy. Zainteresuj się tym, w jakim stopniu ktoś wycenia Twoje umiejętności i doświadczenie. Wcale nie musisz chcieć pracy zmieniać, ale zyskujesz informację i przewagę, bo nic nie musisz. Jak Cię wypier*dolą z roboty, to pójdziesz robić za słabą kasę i do byle jakiego miejsca, tylko po to, aby przetrwać. Po co taki kłopot na głowie?
No i święty Graal wszystkiego. Zmiany trzeba zaczynać od siebie… i na sobie poprzestać. Nihil novi.